Rok temu o tej porze pewnie przezywalabym z podnieceniem przyszle ognisko. O godzinie 15;20 zaczelabym sie kapac nastepnie suszyc i dokladnie prostowac wlosy. Założyłabym moją ulubioną bluzke... Po czym o 16;55 wyszlabym z klatki. Dochodzac do torow zatrzymalabym sie spogladajac w prawo , w lewe po czym ponownie. Zauwazylabym roznice pomiedzy dwoma swiatami ktore sa zadziwiajaca inne. Jeden to ten zwykly i monotonny zas drugi z tysiacem pol i lasow ktore maja w sobie cudna aure. Tam nie widzialam zmartwien , to tak jakbym dostawala calkowitej amnezji problemowej. Bylo dobrze. Gleboki oddech... Po czym ruszylabym dalej w droge. Dochodzac do nich z usmiechem krzyklabym glosne "czesc" slyszac w odpowiedzi to samo tylko z dopiskiem "marzena". Rozpalajac ognisko smielibysmy sie w glos nie zwazajac na nic. Snulam wtedy marzenia ktore poniekad sie spelnily ,nie byly on trwale ale cudowne. Myslalam ze zostanie tak juz na zawsze. Codziennie snilam na jawie do pewnego momentu. Dzien 24 maja byl przelomowym dniem konczacym wszystko. Skonczyly sie usmiechy pocalunki spacery spotkania. Skonczylo sie wszystko. Przyszly smutne dni i lzy ktorych powstrzymywac nie umialam. Z trwoga przezylam to wszystko patrzac na swoja beznadziejnosc. Zwykle "przepraszam" nie starczylo by skonczyc z codziennym bolem w sercu. I pomimo wiedzialam ze jestes szczesliwy nie wystarczalo mi to. Brakowalo mi wszyskiego a najbardziej Ciebie. Wiedzac ze Cie nie odzyskam trudno bylo mi trwac w silnej wierze. Dzis wiem ze dostane od losu szanse i bedzie dobrze. Dzis juz mam nadzieje . Bo jestem w stanie duzo zmienic a przede wszystkim siebie!:)