Nie sądziłam, że aż tak to wszystko mnie zniszczy: brak przyjaciół, znajomych, oparcia w rodzinie, miłości....czysta esencja samotności zadziałała na mnie jak narkotyk w za dużych ilościach. Przedawkowałam cierpienie... oto moja samotność cierpienia...brak zrozumienia, wsparcia...tylko ja i one- moje popieprzone myśli.
nie spodziewałam się, że jeszcze coś tu napiszę...
nie spodziewałam się, że będę płakać...
nie spodziewałam się, że spieprze swoje życie...
nie spodziewałam się...tego wszystkiego.
Krzyczeć mi się chcę...tak bardzo jak nigdy w życiu. Nie mogę znaleźć wyjścia z tej sytuacji. Uroiłam sobie jakiś czas temu, że jeśli coś uważam za proste to takie właśnie jest...nieprawda.
Strasznie skomplikowałam sobie życie i nie wiem jak mam to ogarnąć, a na myśl przychodzi mi tylko jedno...że bez sensu to ogarniać, że już za późno żeby cokolwiek naprawić, i że najlepiej... lepiej nie myśleć.