Pewnego dnia, poza tym mięsistym kokonem
wzbiję się jak złoty ptak o cichych skrzydłach,
wdzięcznie jak smużka dymu z przygasającego płomienia.
Już dłużej nie będę śniła o miejscach tajemnych
- ukrytych daleko w rozpadlinie nieba,
gdzie stopa nie zostawia śladu.
Pewnego dnia będę chodziła po ogrodach
trzymając za ręce moje kreacje i kreatora.
Będziemy się dotykać tak,
jak żegnają się kochankowie rozdzielani przez śmierć.
Będziemy leżeć w swoich ramionach,
aż przebudzimy się jako jedno, niewidoczne dla innych.