Wszyscy sobie wyjeżdżają. Poznań i takie pierdoły.
Wszystko się zmienia. Sytuacje, twarze, myśli. Pragnienie jednej rzeczy pozostaje niezmienne.
Szukam sobie miejsca w tych sytuacjach, czasem wychodzi, czasem nie. Dziwnie jest mieć świadomość, że za tydzień skończy się myślenie w stylu: trzeba wstać już, w końcu już 12, trzeba posprzątać, zrobić pranie, ugotować Adrianiowi obiad. Zacznie się wstawanie raniutko, żeby dojechać na Judyma, zacznie się bezobiedzie i brakoczasowie.
Póki jeszcze mam wakacje, ściągam masę książek i czytam po trzy dziennie. Niedosyt literatury.
Kocham.