Boję się.
Jestem przepełniona strachem. Widzę mnóstwo strasznych rzeczy. Cały czas czuję obecość tego, co się do mnie dobiera. Jestem bardzo zmęczona. Wykończona życiem.
Nie poznaję już sama siebie. Zgubiłam siebie. Czy to możliwe?
Jeśli tak, to kim teraz jestem? Czy to jeszcze ja? Może jestem tylko ciałem bez "świadomości"?
Dla wielu podobno jestem światłem. Więc dlaczego do cholery otacza mnie ciemność? Gdzie to się zgubiło?
Ostatnio postanowiłam walczyć. Szybko zdałam sobie sprawę z tego, że nie potrafię.
Zawsze potrafiłam się bronić. Teraz już nie. To tak jakbym leżała na środku drogi zupełnie naga. Bezbronna. Odsłonięta na ciosy nieprzyjaciół. Mogę tylko bezgłośnie krzyczeć: "POMOCY!", ale nikt mnie nie usłyszy.
Już się nie szamoczę. Nie stawiam oporu. Po co?
Zginę. Umrę przepełniona tym czymś, a nie sobą. Umrę ja, ale bez siebie. Umrę w samotności.
Co się ze mną dzieje?
Kamil wygląda przy mnie coraz gorzej. Zauwarzają to już inni.
Zniszczę go. Zniszczę jego dobroć. Zniszczę go od środka. Zniszczę go do tego stopnia, że zachoruje tak jak ja, gdy mnie już zabraknie. Wtedy ON zabierze się za niego. Ze mną się upora i zabierze się za niego. Uratuj go! Uratuj Go!
Wstaję codziennie i żyję drobnostkami. Tym, że muszę się umyć, ubrać, pomalować, poczesać. Zrobić zakupy, posprzątać. Właściwie to nie, nie żyję. Ja egzystuję. Jestem, ale już prawie mnie nie ma. I nikt nie próbuje ściągnąć mnie spowrotem. Dlaczego? Może popełniłam za dużo błędów... Nic nie pamiętam. Tracę pamięć. Wszystko się zlewa. Zlewa się, ale nigdy nie jest całością. Jest milionem kawałków.
Ostatnio poszłam z Kamilem do sklepu. Przygotował pieniądze. Poszliśmy specjalnie po książkę dla mnie. Cieszyłam się.
Kiedy dostałam ją do ręki... wpadłam w panikę. Zaczęłam nerwowo przeglądać półki i nie znalazłam. Czego szukałam? Pomocy. Poczułam się jakby ktoś mnie ogłuszył. Nie słyszałąm muzyki, ani ludzi. Byłam w takiej panice, że prawie płakałam. Wszystko wydało mi się takie ciemne... takie bez znaczenia... W końcu doszłam do wniosku, że umieram, więc po co mi książka? Nie kupiłam nic. Nie potrafię już czytać. Zatraciłam się? Tylko w czym? Już nie pamiętam. Tracę świadomość, a rzeczywistość się rozmywa.
Przeglądałam się dziś w lustrze i już siebie nie poznaję. "To nie są moje oczy" myślałam.
Nie wiem, co robić, co myśleć, jak, co, gdzie i kiedy?
Jutro kolejne przesłuchanie, a ja znów niczego nie pamiętam. Gubię się w sobie. Nie wiem, co mam tam powiedzieć. Nie wiem jak pamiętać i zapomnieć.
Tylko piszę, a cała się trzęsę. Nie mogę przestać. Chcę przestać.
Dobranoc...