...a co ja tutaj w ogóle robię?! za dobrze się czuję jak na warszawę. zdecydowanie.
teraz wiem, dlaczego lubię kraków...
całe życie sie człowiek uczy - no proszę prosze...nie wiedziałam, ze to kiedys powiem z takim przekonaniem. w moim przypadku - uczy się jakiegoś szacunku i miłości do miejsca, w którym żyje.
patos rozbrzmiewa. cholera. straszne.
ale tak. owszem. niech rozbrzmiewa. widząc, żyjąc w chicago, widząc marazm warszawski, z czystym sumieniem mogę mówić, że kocham swoją wlasną mała wioskę z wszelkimi jej wadami, uwielbiam małe masteczko, gdzie przebywam całymi dniami i czasem męczę się i narzekam.
patos.
pisane automatyczne? automatique ecrire? jasne. czemu nie! chociaz ja jeszcze umysł mam włączony. ograniczony. ale aktywny jeszcze.
po żalach polonistki, po 10 godzinach drogi, po bólu kręgosłupa, po braku wrażenia związanego ze spotkaniem pierwszych w państwie osób, po nastraszeniu służb drogowych prezydentem (bo mi, takiej zmęczonej, jeszcze grożą mandatem!), po dniu ochronki w szkole i ogólnym entuzjazmie...
ja chcę sie położyć. chcę się przestać bać przed weekendem. chcę ładnie wyglądać i nie zawieść p. chcę się po prostu dobrze bawić i zapomniec o wszystkim.
tylko o jednym nie zapomnę...
On wie. bo przeciez nie może budzić się "nikomu niepotrzebny"
Kasiu kochanie ja Ci za te zdjęcia bardzo dizekuję. :*