Ilekroć zmienia nas życie, tym można by powiedzieć jesteśmy bardziej podatni na piękno. Przechodzimy przez taki jakby proces, ulepszania czasem poprzez cierpienie. To wszytko co kryjemy przez wiele lat, nagle wypływa na wierzch. Wszytko nasze emocje, uczucia, wszytko jest takie oczywiste.
Tak sobie siedzę i myślę, że dawno nie czułam takiej wewnętrznej harmonii i spokoju jak dziś. Nawet wyjście z domu i patrzenie na świat nie sprawia mi już przykrości, albo tylko teraz, tylko na chwilkę tak jest. W każdym razie wszytko jest hm...jakby łatwiejsze, bardziej oczywiste. Czarne lub białe, nie szare! Nienawidzę szarości. Nawet nie przeszkadza mi to, że przesypiam póki co większość wakacji. Że nie robię nic pożytecznego. Nawet to, że nie mam z kim wyjść. Przecież wyjść samemu nie jest złe. Przecież równie bardzo miło jest przechadzać się w samotności z słońcem na plecach. I nawet się cieszę, że czas tak szybko ucieka. Bo we wrześniu nie wracam już do gim. Wreszcie. Wreszcie się uwolniłam. Nawet jak w nowej szkole będzie źle, na pewno nie będzie gorzej niż tam. Przykre jest to, że mam więcej złych wspomnień, ale o dobrych również nie zapomnę. Czuję się jakbym zaczęła jakiś nowy etap w życiu. Już w tej chwili. Już teraz.
Użytkownik malybocik
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.