Piatek:
Powrot do domu i do obrazonej mamy. Jak zwykle klotnia ale wkncu Kaziu przestal wrzeszczec zaczal udawac spokojnego i mamuska sie zlitowala. Pozniej przyjazd bratanka . w ten piatek nie bylo tak zle z nim gorzej w sobote i niedziele.
Sobota:
Hmmmm... chyba tylko na stogach i w biedronce bylem. nic ciekawego ale bratanek dawal do wiwatu =_=''
Niedziela:
Ach ta niedziela!
Ale od poczatku. Sniadanie blablabla, cos tam jeszcze blablabla, praca z polaka, obiad i na stogi spotkac sie ze znajomymi ;D
Dziekuje wam za ten dzien. Bylo swietnie!
Co z tego ze zamiast lezec, latalismy w te i we w te, po jakis pokrzywach. Ale za to rowniez dziekuje. jak przyszedlem do domu poczulem sie jak 6 latek ktory wlasnie wrocil z piaskownicy.
Efektem latania po pokrzywach i wydmach sa pocharatane nogi, 2 odciski (przez buty oczywiscie) i chyba to wszystko xD
mam nadzieje ze kleszcza nie mam.
A WIĘC ALIGATOR ;*******