Cześć wszystkim, nikt tego pewnie nie przeczyta, ale chciałabym tu znów zacząć pisać o swoim może choć trochę ciekawym życiu. Sporo się zmieniło, weszłam w świat "dorosłości". Według niektórych jest to dzień, w którym osiągną pełnoletność.. No ja też tak myślałam. Dopóki nie zaczęłam pracować, podejmować różnych decyzji i snuć planów na przyszłość. A jak, a co robić? A gdzie? Itp. podobne pytania. Będę sobie pisać moje przemyślenia tutaj - od tak, po prostu, bo mam ochotę.
Praca:
Ciężko było mi znaleźć po szkole pracę, bo nie wiązałam swojej kariery zawodowej z tytułem jakim skończyłam technikum zawodowe. Zapisałam się do Powiatowego Urzędu Pracy by zdobyć jakąś pracę, podjąć jakiś kurs i by mieć ubezpieczenie. Posłali mnie na jakiś kurs "Pracownika biurowego z elementami księgowości". Wszystko super kurs płatny, zwrot za bilet. Elegancko. Kasa rozłożona.. na trzy miesiące. Nieważne, wtedy liczyła się gotówka i dodatkowe umiejętności. Skończyłam kurs no i stało się. Dostałam pierwszą pracę, ale nie przez Urząd Pracy, a przez porozsyłanie wszędzie CV gdzie się dało. No więc.. Moja pierwsza praca do której poszłam była w banku jako kasjer. Wszystko fajnie, ładnie i pięknie. Szkolenie we Wrocławiu, a tu w Warszawie, a tu w Opolu. Ciekawie nie powiem, dużo z tego wszystkiego wynosiłam. Do czasu.. No właśnie. Dopóki szanowne koleżanki nie zaczęły sprowadzać swojej starej kumpeli. Nie polecam tego uczucia, w którym czułam się jakbym im krzywdę zrobiła i ogólnie miały problem z tym, że istnieje. No cóż.. Dowiedziałam się o zwolnieniu 2 miesiące przed końcem mojej pół rocznej umowy. Moja pierwsza praca, więc byłam załamana, no bo ja biedna zrobię? No, a potem "koleżanki" z pracy powiedziały, że one dawno wiedziały o tym. Poznałam tą ich kumpele.. Szczerze? Była bardzo w porządku i tak naprawdę nie miałam jej tego za złe. Nie wiem dlaczego po prostu. Miałam to za złe byłej szefowej, że nie dała mi szansy by się pokazać. Po części nie powinnam mieć do niej pretensji, bo "kumpele" mi tak zrobiły pod górkę. Dzień w którym otrzymałam wypowiedzenie stał się najszczęśliwszym na świecie :). Powrót do Powiatowego Urzędu Pracy, nawet miesiąc nie minął, a już miałam już coś kolejnego.. Tak naprawdę wszystko dzięki mojego chłopakowi - Sebastianowi. Pojawiło się ogłoszenie na stronie mojej szkoły, w której przyuczałam się do zawodu, że poszukują technika informatyka. Sebastian mówi: "Idź i spróbuj co Ci szkodzi..", a ja: "No dobra to wysyłam.". Nie musiałam długo czekać, dostałam informację od mojego teraz już szefa, że zaprasza na rozmowę. Ja szczęśliwa idę z myślą, że się uda. Rozmawiam z nim, a on, że by mnie przyjął. Najpierw staż, potem umowa na 3 miesiące, a potem na czas nieokreślony. Ja mówię okej, wszystko za pośrednictwem PUPu. Sprawdziłam się! Naprawdę.. Kto by pomyślał? Żałuję, że do nauki się nie przykładałam. Teraz by się przydało. Dostałam zamiast na 3 miesiące umowę, to na rok. Byłam najszczęśliwsza na świecie.. No i tak tu sobie siedzę w tej firmie już od 2 lat. Jest mi dobrze. Czasem jest pod górkę, ale to jak w każdej pracy. Narzekam sobie na nią, ale wiecie co? Nie zmieniłabym jej na inną!
Mój związek:
Jestem w związku z Sebastianem od 5,5 roku. Jestem najszczęśliwsza na świecie, właśnie urządzamy pierwsze swoje wspólne mieszkanko, które dostałam od miasta do remontu. Nie mam pojęcia jak, ale zgadzamy się prawie we wszystkim, co inne pary się przez remonty mieszkań kłócą, a my? W ogóle. Jestem pod wrażeniem i jednocześnie wzruszona. Nie mogę doczekać się momentu w którym razem zamieszkamy. I gwarantuje Wam, że to będzie kolejny cudowny etap w życiu, w którym się usamodzielnię. Nasze wakacje w tym roku też były piękne, zero kłótni, czasem przekomarzania, ale to tak choćbyśmy się w końcu "dotarli". Sebastian, wiem, że tego nie czytasz, ale wiedz, że kocham Cię najmocniej na świecie i nie oddam Cię nikomu!
Rodzina:
Obecnie mieszkam z babcią od 4 lat, odkąd umarł mój dziadek. Straciłam dwóch dziadków w przeciągu pół roku, do tej pory trochę ciężko, bo wiem, że jakby byli to wszystko byłoby inne. Tęsknię za nimi tak bardzo mocno.. Moi rodzice bardzo mi pomagają w życiu, moja siostra to zołza, ale też ją kocham - jaka by nie była. Moja mama to moja najlepsza przyjaciółka, wie o wszystkim co się w życiu dzieje. Nie ma drugiej takiej, jest najlepsza na świecie. Bardzo ją kocham. Ona już płacze, że będę daleko od niej - tak około 10km :D, no ale to matka, zawsze będzie tęsknić :).
W sumie to tyle co chciałam dzisiaj napisać, pewnie znów coś naskrobie o swoim nieciekawym życiu dla wielu jednostek. No to do zobaczenia... :)
/Zdjęcie z tegorocznych wakacji: Karwia 2018, zachód słońca/
photoblog
12 MAJA 2016