Najpierw wyjaśnijmy, co oznacza słowo "tolerancja"? Według "Popularnego słownika języka polskiego" (pod red. prof. B. Dunaja), tolerancja to 'postawa lub zachowanie, zakładające poszanowanie poglądów, uczuć, przekonań odmiennych od naszych'. A co dla nas oznacza tolerancja? Czy jesteśmy tolerancyjni? A może jesteśmy tolerancyjni tylko wtedy, gdy inność nie dotyka nas bezpośrednio?
Uważam, że tolerancja i nietolerancja są postawami wyuczonymi. Przyjmujemy je od osób ważnych w naszym życiu, do których mamy zaufanie. Pierwszymi nauczycielami tolerancji są nasi rodzice, potem przychodzą inne autorytety, np. przyjaciele, profesorowie ze szkoły. To od nich zaczynamy się uczyć akceptowania tego co "inne", zauważyłam jednak, że nierzadko myślimy o ludziach kierując się stereotypami. Często podajemy ich charakterystykę tylko na podstawie przynależności do różnych organizacji, grup, koloru skóry czy włosów, mimo że nie znamy tych ludzi osobiście. Wzorce myślenia przyswajamy już we wczesnym dzieciństwie. Stereotyp przekazywany jest z pokolenia na pokolenie i pokazuje bardzo uproszczony obraz świata. Wystarczy, że bliska nam osoba powie, że Anglik to flegmatyk, Niemiec - pedant a Francuz - kobieciarz, a już "wiemy", że tak jest. Potem unikamy ludzi majętnych, bo na pewno mają powiązania z mafią, nie lubimy rudych, bo są fałszywi, blondynek, bo są głupie. Stereotypy prowadzą do fałszowania rzeczywistości. Przypisują określone, najczęściej negatywne cechy wszystkim członkom danej grupy. Rodzą się wtedy różne uprzedzenia, odporne na każdą racjonalnąargumentację. Osoba uprzedzona jest zaślepiona i uważa, że... nie ma żadnych uprzedzeń. Jednocześnie wzmaga się w niej niechęć wobec innych. Zaczyna dzielić ludzi na swoich i obcych, dobrych i złych.
A jak wygląda nasze zachowanie wobec chorych np. na AIDS? Myślę, że można ją określić jako "teoretyczną" tolerancję. Praktycznie wszyscy głosimy współczucie dla zarażonych AIDS, widzimy potrzebę pomagania im, ale niewielu zgadza się na stałe przebywanie wśród chorych. Pojawiają się protesty przeciwko otwieraniu przychodni czy ośrodka odwykowego dla narkomanów w pobliżu własnego domu, czy szkoły dzieci. Takich ludzi traktuje się jak "zadżumionych" i najchętniej ulokowalibyśmy te osoby na jakimś odludziu, bo przecież "możemy się od nich zarazić". Tak naprawdę boimy się, ponieważ nie mamy nawet dostatecznej wiedzy na temat ich choroby.
Podobnie postępujemy z homoseksualistami. Ich odmienną orientację seksualną uważamy za chorobę, zboczenie. Chociaż w naszym kraju stanowią niewielki procent społeczeństwa, to wydaje się, że u nas są oni skazani na potępienie i brak akceptacji. Przykładem może tu być niedawny "Marsz Równości" w Warszawie. Można by pomyśleć, że w tak dużym mieście, tolerancja jest o wiele większa niż w małych miejscowościach. Okazuje się, że nić podobnego, pochód homoseksualistów został zbojkotowany, a niektórzy posunęli się w wyrażeniu swojego niezadowolenia, nawet do rękoczynów! Nasza "tolerancja" wobec gejów i lesbijek ogranicza się do przyjęcia do wiadomości, że takie osoby istnieją, ale niech lepiej trzymają się od nas - "normalnych" z daleka. Jedyne co ich od nas spotyka to zaciekawienie i wrogość.
Przyjrzyjmy się jeszcze zachowaniom Polaków w stosunku do ludzi innej narodowości. To prawda, że w naszej historii nie brakuje dowodów na to, że potrafiliśmy być wobec nich tolerancyjni. W czasie II wojny światowej wielu naszych rodaków pomagało Żydom, zdarzało się też, że Polacy nawet ginęli chcąc ocalić Żydów przed Niemcami. A jak jest obecnie? Widać to najlepiej na przykładzie rasistowskich napisów na miejskich murach. Dosłownie co parę metrów można zauważyć na nich hasła typu: "Żydzi do gazu", "Żydzi precz", "Polska dla Polaków" i inne. Przypomina to zachowanie hitlerowców, którzy chcieli "oczyścić świat z gorszych ras" Uważam, że autorom takich okropnych "murowych napisów" należy tylko współczuć ich ograniczonych umysłów, bo ktoś, kto wypisuje takie rzeczy na pewno posiada mizerny poziom inteligencji.
Podsumowując swoje rozważania, dochodzę do wniosku, że jesteśmy narodem niezbyt tolerancyjnym. Wśród nas, praktycznie zawsze jest tyle samo zwolenników, co i przeciwników "inności". Myślę, iż upłynie jeszcze sporo czasu zanim z całą pewnością będziemy mogli powiedzieć, że jednak jesteśmy tolerancyjni. Pocieszeniem może być jedynie fakt, że teraz, kiedy Polska wstąpiła do Unii Europejskiej, mamy się od kogo uczyć poszanowania tego, co nie jest zgodne z naszymi poglądami. Czas pokaże, czy byliśmy pojętnymi uczniami...