Miłość jest śmiercią: śmiercią odrębności, śmiercią dystansu, śmiercią czasu.
Jak to dobrze, że wreszcie jest prosto, że nie trzeba podnosić się z samego dna aby poczuć, że się żyje. Budowanie siebie przez pryzmat kogoś nie ma sensu, ale rozumienie siebie dzięki komuś, wzrastanie w sobie w poczuciu bezpieczeństwa, że kiedy nawalisz są ramiona, które Cię przyjmą. Nie ma nic cenniejszego. Być sobą. W każdym kawałku, w każdej chwili. Bez określenia się jak, kiedy i gdzie. Bo wiadomo, że po prostu razem.
Użytkownik malawrozka
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.