I otwórz oczy
Przy samej krawędzi
I zatrzymaj dłoń
Przy samym cieniu
Róży strachu
Za późno już
Z nieba leje czarny deszcz
Zmywający kolory
Wiatr przywołuje piaski pustyni
Wydrapią ci oczy
Nie istniejesz
Nie dojdziesz ślepcze
Do krainy pereł
Lśniącej radością
Nie istniejesz
Ograniczony małym ciałem
Zamknięty w sobie
Milczący smutkiem
Ból przeszywa zmęczony umysł
Jak piorun spala ziemię
Sparaliżowany
Wznosisz ręce do nieba
Wzniesione ranisz o krzyż
Boga którego nie ma
Wymyśliłeś go sam
A Szatan czeka na ciebie
Daj mu swą krew miód
Wznieś ręce ku ziemi
Wzniesione zranisz o cierń
Krzewu w jego ogrodzie
Wiecznego mroku
Taki las potępionego
Dla niego Szatan jest
A Bóg niewidzialny
W podziemiach nie istnieje