Strasznie rzadko tutaj wchodzę, ale.. nie mam veny bądź mój czas jest tak urozmaicony, że nie mam czasu albo po prostu mi się nie chce. Co u mnie? Nie ćwiczę. Nie. Moja masa? Też nie robię. Dlaczego? Bo nie potrafię jeść na chama w takich dużych ilościach, jem ile potrzebuje, jem ile mi się chce i nie będę się do tego zmuszała. Moja waga obecnie to.. 49,9 - wow. Byłam na 2 tygodniowych feriach u siostry, było zajebiście, modliłam się, żeby zadzwoniła po mnie abym u niej spała i pilnowała jej synka. Od godziny 6 do 14 przychodził On i pilnowaliśmy wspólnie Kubusia, który ma 7 lat. Czasami tak mnie wkurwiał, że wychodziłam z siebie i stawałam obok. Odwdzięczałam mu się za jego niegrzeczność słowami, nie potrafię na dziecko ręki podnieść, co to, to nie. W pierwszy Piątek byliśmy wspólnie na dyskotece, ja i On. Nie bawiłam się dobrze. Nie potrafiłam z nim tańczyć. Był szczęśliwy. Ja nie. Zdenerwował mnie, dlatego byłam nieswoja, później poszło z górki, całą imprezę mnie przepraszał i próbował rozbawić. Żałuje, że w ogóle tam się wybrałam, szkoda pieniędzy, czasu i mojego zdrowia, nabawiłam się jakiejść cholernej grypy..
U mojej siostry sprzątaliśmy wspólnie, On pomagał mi myć naczynia, odkurzał, wychodził z Kubusiem na dwór pograć w piłkę, gdy ja leżałam z gorączką nie mogąc wstać. Zaimponował mi tym bardzo. Jestem z niego dumna. Dzisiaj znowu mnie wkurzył, znowu spotkał się z tymi ćpunami, krew jasna mnie zalewa. Wzięłam krople na uspokojenie i daje radę. Jestem bardzo zmęczona. Przyjechałam od siostry i od razu zaczęłam sprzątać, lśni, ale ja wymiękam. Jutro zamierzam pojechać do niego, muszę znaleźć w sobie dużo sił.
Wczoraj korzystając z tego, że to ostatni dzień, kiedy ja i On będziemy się widzieć cały czas ( czyt. od 6 rano do 20 wieczorem ) po przyjściu siostry z pracy wybraliśmy się nad zalew. Wygłupialiśmy się. On skakał. Cieszył się jak dziecko. Kupiliśmy słonecznik i picie. Papierosy. My. I nie potrzeba niczego więcej do szczęścia. Doszliśmy, usiadłam na jakimś starym bujającym się stole, było miło. Potem przenieśliśmy się na ławki. Zrobił się zmierzch. Było ciemno. Mieliśmy iść, ale pocałował mnie. Ja Jego. Namiętnie.. Przez cały dzień od tego stroniłam bo miałam bardzo popękane usta, ale wpadłam w trans i nic nam nie przeszkadzało, ohhh.
Nie mam sił na dalsze pisanie, mam nadzieję, że zmotywuje się i będę częściej tutaj zaglądała, przepraszam za nieobecność, kocham <3