A mój komputer umarł...no może nie dosłownie ale powiedzmy, że zapadł w śpiączkę i od czasu do czasu ma krótkie godzinne przebudzenia.
Jestem zmęczona, nie mam chęci na cokolwiek.
Brakuje mi słońca, które dodawało człowiekowi energii i potrafiło pozytywnie naładować dobrymi fluidami.
Jedno dobre, że nic się nie kopie jak na razie. I nie muszę się zamartwiać...przynajmniej nie o siebie.
W Multikinie na Maratonie było zajebiscie. Quentin Tarantino i jego Grindhous'y.
Od chuja krwi i różnych świństw przedstawionych w takim świetle poprawia mi humor, czemu?
[pzdr]