Wczoraj przemiła, super wizyta, po ktorej stwierdziłam, że jestem mimo wszystko niesamowitą szczęściarą. ;*;*
Taki marny los, że jak już wydarzy się coś, dzięki czemu mam ochotę kulać się z radości, to natychmiast pojawiają się kłopoty.. Niemałe..
Ale z takim wspaniałym wsparciem na pewno sobię poradzę :)
Bo prawdziwych przyjaciół poznaję się w biedzie.. to święta prawda.
24h na dobę. Oczywiście. Nie jak kasa biletowa. xD
Bo ja kocham swoich przyjaciół.
Jestem. Strasznie. Głodna.
Idę. Odmrozić. Jakąś. Pizzę.
Zaraz. Przychodzi. Dobrośka.
A. Ja. Znów. Mam. Ochotę. Ryczeć. Ale nie wiem, czy ze smutku, czy ze szczęścia.. :)