Podniosła od niechcenia rękę i przejechała nią po parapecie, wreszcie trafiając na telefon. Wyłączyła budzik, który był chyba najgorszym dźwiękiem dnia, a przynajmniej poranka. Przecież powinna się cieszyć, podobno każdego dnia zaczyna się świat. Nie dla niej. Dla niej właśnie się zakończył. Nie mogła znieść tego uczucia. Uczucia zranionej siedemnastolatki, czującej się jak dziecko o zepsutym sercu. Tak, wczoraj zakończyła, jak jeszcze kiedyś myślała, związek swojego życia. Ale wiecie co? Była twarda. Cholernie twarda i za nic nie dawała po sobie poznać, że coś jest nie tak. Zwlekła się ostatkami sił z łóżka, zgarnęła po drodze czyste ubrania i udała do łazienki. Spojrzała w lustro, czując, kurde, żal? Widok podpuchniętych oczu nie był najwspanialszym widokiem, który powinien rozpoczynać dzień. Przeczesała swoje długie, czerwone włosy, doprowadziła do wyjściowego stanu i wyszła z pomieszczenia. Pech chciał, że trafiła na mamę, która oczywiście musiała spytać, czemu oczy wyglądają tak, a nie inaczej. Jakby nie mogła przejść obok tego obojętnie! Że niby ma się teraz przyznać? Powiedzieć, że płakała całą noc? Nie, ona nie płacze, jest silna! Wzruszyła ramionami i wróciła do swojego pokoju. Miała nadzieję, że taka odpowiedź jej wystarczy.
Chwyciła plecak w dłonie i wyszła jak najszybciej z domu. Pierwszym pomysłem była myśl przetrwania całego dnia w jakiejś kawiarni z dala od szkoły... z dala od niego. Stwierdziwszy, że lepiej będzie nie wagarować, znalazła się przed drzwiami szkoły. Niepewnie chwyciła klamkę i weszła. Przyjaciółka - Kasia - podeszła do niej, niby pocieszając. Tak naprawdę była zwykłą... ups, szmatą. Jeszcze nie wiedziała, że Majka zna prawdę. Nie zdawała sobie sprawy, że czerwonowłosa wie, iż przyczyną rozpadu jej związku była właśnie jej 'najlepsza przyjaciółka'. Maja obrzuciła ją jedynie pogardliwym spojrzeniem i poszła pod klasę. Dziś sześć lekcji, jakoś przetrwa. Kątem oka zauważyła, że ktoś siada koło niej. No jak rzep! Jak jakiś zasrany rzep! Wywróciła oczami i uniosła brew, patrząc na blondynkę. Ta oczywiście musiała dopytywać, czemu nie ma humoru, czemu nic nie mówi, czemu to, czemu tamto, czemu jest na nią zła. Maja nie wytrzymała, nie można w sobie tłumić emocji przez dłuższy czas... podniosła się i stanęła nad Kasią.
- Czemu? Przespałaś się z Marcinem! - krzyknęła, gdy nagle muzyka z radiowęzła przestała grać. Wbrew jej woli, usłyszało to dość sporo osób. Zdziwiona, a zarazem zmieszana, blondynka skryła twarz między kolanami. Maja kontynuowała:
- Wiedziałaś dobrze, że przez rok potrafię kogoś pokochać. Zdawałaś sobie sprawę, że dzięki niemu jakoś daję radę w tym pieprzonym świecie, że jeszcze żyję, że przestałam przeprowadzać próby samobójcze! - westchnęła. Nie, to nie była tajemnica. Maja była po kilku próbach, to suszarka podłączona wprost do wanny, to podcięcie żył, to narkotyki popite alkoholem. To na nic. Ale teraz wiedziała, że była idiotką. Życie ma się jedno, nie można go sobie odbierać. - I co? I gówno. Byłyśmy przyjaciółkami. Najlepszymi przyjaciółkami... a Ty nic sobie z tego nie robiłaś. Wystarczyła jedna impreza - burknęła na koniec i odwróciła się z zamiarem wyjścia ze szkoły. Nie miała ochoty dalej siedzieć i patrzeć na tą idiotkę.
- Ale alkohol - jęknęła Kasia.
- Alkohol? - prychnęła Majka, nawet się nie odwracając. - Nie szukaj w tym wytłumaczenia. Spójrz prawdzie w oczy, na każdej imprezie zalicza Cię kilku facetów. Mogłaś chociaż odpuścić sobie Marcina... jesteś zwykłą szmatą - mruknęła ściszonym głosem i zniknęła. Gdzie miała do cholery iść?
Jeszcze niedawno udałaby się do jego domu, a tak... nic, skończyła to. Nie mogła mu spojrzeć nawet w oczy, wiedząc, że śmiał ją zdradzić. Mimo że mówił, iż kocha. Tak, te słowo straciło już dziś na znaczeniu. Po kilku godzinach łażenia samotnie po mieście, usiadła na krawężniku zatłoczonej ulicy. Nie obchodziło ją, że kierowcy trąbią i drą się na nią. Mogła wstać i każdego zjechać, by zabrakło im słów, ale po co? No właśnie. Zadzwonił telefon. Nieznany numer? Odebrała, nic do stracenia nie miała. - Ona nie żyje - głos zapłakanej matki Kasi przeszył całe ciało Majki. Ten komunikat był najgorszym z możliwych. Przecież to była jej wina! Zawsze myślała, że Kasia ma mocniejszą psychikę, nigdy nie odebrałaby sobie życia. - Ale... jak to? - spytała drżącym głosem, czując na policzkach spływające łzy. Miała nadzieję, że to wypadek lub w ogóle jakaś pomyłka.- Godzinę temu znalazłam ją zakrwawioną w wannie - i tyle usłyszała, bo po chwili jedynym odgłosem, który mogła usłyszeć to dźwięk odkładanej słuchawki. Co miała zrobić? Przecież sobie tego nie wybaczy. Gdyby na nią nie nawrzeszczała... wszystko byłoby inaczej! Musiała iść do domu, do siebie, do ciszy. Nie minęło piętnaście minut, jak zdyszana, zapłakana, rozmazana na twarzy, rozczochrana, Maja stanęła w drzwiach swojego domu. Jej mama o wszystkim wiedziała. Nie powiedziała nic, jedynie ją przytuliła. Po chwili czerwonowłosa weszła do swojego pokoju, widząc na łóżku... zapłakanego Marcina. Zamarła, a łzy nagle się skumulowały.
Pisała Ola! :*
Ps. Ciąg dalszy nastąpi