Prawdopodobieństwo mojego życia w spokoju jest zerowe. Po zagłębieniu się w życiowe błędy,kroki i sytuacje, które się zdarzyły a nie powinny stwierdzam, że spokój jest zbędny w moim życiu. Każdy niby do niego dąży, pragnie go jak najbardziej. Ale chyba nie mi dany jest spokój i nic nie robienie. Nie wiem czy mam widzieć w tym pozytywne czy negatywne skutki. Wiem, że chcę przeżyć to życie na sto procent. Dając sto procent siebie tym którzy mnie kochają, których ja kocham. Chcąc nie chcąc tak musi być. Nie narzekam. Choć chciałabym by wszystko było łatwiejsze. Bardziej zrozumiałe,oczywiste. Bez zbędnych myśli, które całkowicie nie są mi potrzebne. W sumie podobno od myślenia głowa nie boli. W tym całym tłumie ludzi, którzy nie zawsze są dla mnie przychylni mogę Wam tylko powiedzieć, że nie macie racji. W niczym. Dalej stwarzajcie nieprawdziwe historie i snujcie to co niby się u mnie dzieje. Nie wiecie tego! Także pozdrawiam z wielkim KURWA na Was. Mam ich. Tych z którymi warto iść w przód. To mnie trzyma przy pozytywnym myśleniu. To mi całkowicie wystarcza. To miejsce nie powinno być przeznaczone do takich oto przemyśleń, ale twierdzę, że gdzie mam to napisac jak nie tu? Moje kartki pamiętnika już mają dość ciągłego nacierania o tym. Więc myślę, że głowa do góry i czas zrobić krok w przód. Bo jak narazie z każdą moją decyzją cofam się o dwa kroki w tył. Uznam to za zajebiście dobrą lekcję i swoje jakieś postanowienia noworoczne spełnie. Nie mowię tu o np. rzucaniu palenia, bo tego raczej nie da się spełnić. Chcę spełnić swoje cele które postawiłam sobie na ten rok. I wiem, że się spełnią. "Dzieciństwo" się kończy tak więc uważam, że głowa do góry. Kto da radę jak nie ja? Mam najwspanialszych przyjaciół pod słońcem,marzenia, aparat i czyste powietrze. Czego chcieć więcej?