Rozdział II : Sen
Położyłam się na dużym łóżku zajmującym dość sporą powierzchnię pokoju, tylko tu każdego wieczora mogłam spokojnie przemyśleć dotychczasowe sprawy. Od Czwartkowych wydarzeń minęło prawie pół roku, lecz zamykając oczy wciąż miałam przed sobą czarną nic nie znaczącą przestrzeń i pięć bardzo dobrze znanych mi postaci. Sama nie wiedziałam kiedy odpłynęłam w dolinę snu. W jednej chwili znalazłam się w krainie otoczonej pięknymi ciemnozielonymi lasami, błękitnym niebem z białymi obłoczkami. W nieskazitelnej tafli oceanu odbijało się jasnopomarańczowe słońce, którego promyki błądziły po mej rozpromienionej usmiechem twarzy. Ujrzałam długą ścieżką prowadzącą wgłąb iglastych drzew, zaprowadziła mnie na pełną letniego uroku soczystą trawę zroszoną kroplami majowego deszczyku, na końcu scieżki stał mężczyzna wydawałoby się dobrze mi znany, słysząc moje kroki nagle znikł w gąszczu rozciągającego się nieopodal małego zagajnika, jednak ów tajemniczy mężczyzna zgóbił mały drobiazg leżący teraz wśród zielonych listków, tak to był mój naszyjnik ten sam który zgubiłam dzień wcześniej i który właśnie odzyskałam. Odwróciłam się slysząc irytujący dźwięk budzika, który drażnił mnie za każdym razem przerywając bajkowy sen. Wchodząc do kuchni poczułam urzekający zapach niedzielnych naleśników które z rąk Mary smakowały wręcz wyśmienicie.
- Mam dla ciebie prezent - wypowiadając to wskazała na masywną czarną komodę na której znajdowało się średniej wielkości pudełeczko koloru białego, przeplatane różową wstążeczką. Z wielkim zaciekawieniem podążyłam w stronę niespodzianki która wywołała na mej twarzy mimowolny grymas uśmiechu. Pociągnęłam za delikatne końce skrawka materiału, mym oczom ukazał się kawałek jakże pięknej purpurowo czerwonej sukienki.
- Idealna na dzisiejsze wieczorne spotkanie na plaży- usłyszałam cichutki głosik za plecami.
Po wielu namowach, w końcu zgodziłam się. Właściwie miałąm już dość tej szarej domowej samotności. Ona ciągle wychodziła ja zostawałam sama nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Rozdział III : Plaża
Lekko drżące fale rozbijały się o moje stopy, muskając brzegi ciepłego jeszcze od słońca złocistego piasku. Na kołyszącej się tafli wody migotały przerózne barwy maleńkich radosych światełek. Zwiewny czerwony materiał okrywał moje ciało niczym wiosenny letni wietrzyk, którego i tu nie brakowało. Poczułam ciepły delikatny dotyk na swej dłoni.
- Margaret- mój wzrok odruchowo powędrował na rozbijające się o skały burzliwe fale, jednak nie odwróciłam się znając ten głos nie musiałam. Nawet nie zastanawiałam się gdzie jest Mary a właściwie wiedziałam że to jej kolejny podstępny plan, w pierwszych chwilach miałam ochotę ją za to zabić, ale gdzieś tam w głębi jakże malutkiego serca czułam tylko uczucie ogromnej wdzięczności.
- spójrz ile gwiazd- moje oczy powędrowały ku górze, po to aby za chwilę napawać się tak pięknym widokiem jakim były jego tęczówki, przypominały mi dzieciństwo a właściwie gorącą czekoladę którą zawsze w niedzielny poranek otrzymywałam od mamy. Ten kolor wywoływał okropny ból w moim sercu wiązał się z jej odejściem, ale teraz przypominał mi tylko najpiękniejsze chwile radości. Niewykle delikatne rysy twarzy zdobione malinowymi usteczkami idealne kontrastowały z minimalnie czerwonymi policzkami, które jak zdałam sobie sprawę idealnie pasowały do mojej sukienki.
- zostańmy tu na zawsze..... razem - nie słyszałam nic oprócz słów " na zawsze, razem" , wtuliłam się w jego jakże silne ramiona, nie licząc czasu. Staliśmy bez słów, co mi bynajmniej wogóle nie przeszkadzało ale niestety wszystko co piękne szybko się kończy. Ujżałam wyłaniającą się z cienia drzew potężną postać zmierzającą w naszą strone, nie wiem czemu z każdym krokiem tego mężczyzny mój strach rósł, usłyszałam bardzo znajomy mi śmiech, który dręczył mnie przez pół roku od pamiętnego czwartku. Nie wiedziałam jak postąpić, wyrwałam się z obięć Hiszpana aby jak najszybciej uciec , nie wiedziałam gdzie jestem powróciło to czego najbardziej się bałam, za sobą widziałam wciąż twarz tej samej osoby. Znalazłam się w domu, panicznie zamykając drzwi i wylewając morze łez, wbiegłam do pokoju Mary która najwyraźniej już spała .
- Mary obudź się, on tu jest widziałam go - bez tchu osunęłam się po sosnowo - kasztanowych drzwiach upadając na zimną szklistą posadzkę.