Tak, znowu chciałabym uciec, zanim kolejne plany poszufladkują mi miesiące, zanim w rozkład dnia nie będzie miejsca wcisnąć pięciu minut na wystukanie maila i utopienie myśli w cynamonowej herbacie. Rutyna, monotonia, wszechobecna beznadziejność, czuję ich cień na plecach, czuję jak sprężystość rozciąganej od poniedziałku do piątku skóry maleje, kruszy się od codziennej dawki kawy. I nie śpię nocą, by w spokoju pomyśleć nad co by było, gdyby, a łeb mój fruwa pośród czterech ścian, niczym od Chemika do Ciebie, tak bez odzewu, bo w rzeczywistości nawet uprzejmość nie jest za darmo.
Madź :* >3