Powracamy, bo w końcu rozkminiłam, jakie jest nowe hasło! Powracamy troszkę podłamane, ja ze swoimi problemami, I. ze swoimi, co nieustannie próbuje zwalić nas z nóg, niekiedy nawet ze skutkiem, pojawiają się tak chciane, choć tak niepożądane łzy, paradoksalnie uwalniając nas od nacisku setek ton emocji, i wprowadzając w stan nostalgii, który po kilku dniach wydaje się śmieszny i niedorzeczny. Każdy inaczej podchodzi do swoich problemów, każdy przeżywa coś innego, i to, co mnie mogłoby rozśmieszyć, Tobie mogłoby jawić się jako koniec świata, albo to, czego Ty nie rozumiesz, dla mnie jest powodem do łez. Jaki z tego wniosek? Warto zwrócić uwagę na każdy problem bliskiej nam osoby, nawet jeśli się zarzeka, że nie ma problemu, nawet, jeśli rozwiązanie wydaje się oczywiste. Ktoś może potrzebować naszej dłoni, by podciągnąć się i uwolnić z pochłaniającej go toni zła.
Przykład? Bliska mi osoba kocha kogoś, kto na nią nie zasługuje. Tekst z filmów, nie? Jedna klientka wypłakuje sobie oczy w chusteczki z tekturowego combopack-a, a druga albo nad nią stoi, albo ją obejmuje ramieniem i mówi: on nie jest Ciebie wart, nie zasługuje na Ciebie, zasługujesz na kogoś lepszego. Tylko jak to jest, że sama zainteresowana nigdy nie chce tego przyjąć do wiadomości? Można mówić i mówić, a i tak nic kompletnie nie dociera. Dlaczego tak jest? Przecież nie jest szczęśliwa, nie czuje się wspierana, nie czuje się adorowana, nie czuje się piękna, bo jej facet traktuje ją jak... no właśnie, jak ostateczność? Nie mówi jej, że ją kocha. Nie patrzy na nią, jak na swojego anioła, zresztą niby jak miałby to robić, skoro się prawie nie widują? Nie potrafi przyznać się do błędu, a o całe zło, które się między nimi wydarza, obwinia ją. Ciągle jej wytyka, że jest taka i siaka, nie taka, jak być powinna. Powiedziałam jej, że to nie ma sensu, że ich związek nie ma już żadnych szans. Nie zgodziła się, to mówię - okej, to udowodnij mi, że się mylę, bądź szczęśliwa, nie na niby, tylko na maksa. A ona odparła, że za dużo wymagam. Jeśli nie potrafi nawet wyobrazić sobie szczęścia ze swoim facetem (co - jak czytamy powyżej - jest dość logiczne, nikt by sobie tego nie mógł wyobrazić z kimś, dla kogo się nie wydaje być nikim specjalnym), jak ma się z nim dogadać, poukładać to, co jest między nimi? Moim zdaniem facet powinien dbać o swoją kobietę, przede wszystkim duchowo. Powinna czuć się jedyna, najważniejsza, najcudowniejsza, najpiękniejsza i idealna dla niego. Powinna czuć się przy nim dobrze, uśmiechać częściej dzięki niemu i czuć, że właśnie znalazła swoje miejsce na świecie, że jest to miejsce przy nim. Powinna być szczęśliwa, chociaż zazwyczaj, jeśli nie bez przerwy. Ale absolutnie nie raz do roku! Jest kobietą piękną, uroczą, niebywale inteligentną i pełną uczuć, które gdzieś muszą być ulokowane, by czuła się bezpiecznie. Niestety w takiej sytuacji łatwo o zły wybór obiektu eksplozji emocji. Zasługuje na faceta, który co rano będzie budził ją delikatnym szeptem, pełnym miłości, który zrozumie, dlaczego dziś na wszystkich warczy, a jutro będzie się ze wszystkich śmiała. Zasługuje na mężczyznę, czyli kogoś, kto będzie na tyle dojrzały, by rozmawiać z nią o jej problemach i rozumieć to, co siedzi w jej głowie, jeśli w końcu odważy się mu to wyznać, a nie na napakowanego bachora, który z mężczyzny ma tylko literkę 'M' w dowodzie. Zasługuje na motylki w brzuchu i uśmiechnięte oczy. I w końcu na to, by mi powiedzieć: nigdy nie byłam tak szczęśliwa!, zamiast: chujowo, jak chuj. Ale co ja mogę? Mogę w kółko powtarzać jej, że jest lepsza, niż myśli. Mogę jej mówić, że ja ją kocham, chociaż ja. Mogę zawsze być przy niej. Ale to jej własne życie. Złapie mnie za rękę tylko wtedy, kiedy będzie chciała i będzie na to gotowa. Nie mogę nic wymusić, więc muszę być tylko tą samą przyjaciółką, co zawsze, oczekując, że w końcu przejrzy na oczy. Bo mimo, że ja widzę w jej chłopaku kretyna, bachora, ciotę i nie wiem, co jeszcze, to dla niej pewnie jest świetny i godny jej uczuć. Coś, czego ja nie rozumiem, bo oczywistym dla mnie byłoby w tym wypadku rozstanie, jej spędza sen z powiek, gwarantuje noce pełne łez i rozważań, co robi źle i czym sobie zasłużyła na to, by ją co dnia ranił ukochany chłopiec. Na tym polega właśnie różnorodność. Nie musimy się rozumieć. Musimy jednak o tym rozmawiać. (I trzymać kciuki, że toksyczne związki przestaną istnieć! :P )
'rób, co musisz, daj to innym robić też, bo szacunek to zasada numer jeden. Żeby przeżyć musisz wierzyć, wiesz, jeśli nie masz wiary pozostaniesz zerem' - Ras Luta
niech Wam się nie wydaje, że macie problemy z kosmosu. to tylko kwestia podejścia.
'każdy problem ma rozwiązanie. jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu.' - Łona
P.