W niepewności zatracam wszystkie me emocje;
słowa błądzą, myśli kluczą nadaremno.
Ambiwalentne znaczennie gestów; te rytmy...
Czy Ty chcesz iść w to szaleństwo nadal ze mną?
Dławiąc się resztkami wyplutej nadziei
szukam odpowiedzi za kurtyną dnią.
Ktoś wydarł Ci serce, szukajmy złodziei.
Lecz przestępcą nikt inny, tylko ja.
Błądząc niedojrzale popełnialiśmy błędy
cóż zrobić, gdy serce jest spontanicznym duchem.
A teraz dokąd zmierzać, jaką drogą, którędy?
Gdy kierunek zmienia się z każdym Twoim ruchem.
Cisza błyszczy ironią, bawi się zawzięcie,
gdyż zjawia się w najmniej odpowiednich momentach.
Ma podłe spojrzenie; suche, zimne ręce.
Okazała bezduszność wiążąc mnie w swe pęta.
Czy znikniesz, odejdziesz? Co będzie z nami jutro?
Stop, to pomyłka, przeciez nie ma 'nas'.
Zamęt bierze mnie pod swe ciepłe futro,
a samotność mnie woła, już słyszę ten bas.
Uratuj mnie, wyzwól, wyłam niepewności kraty,
by promienie ciepła rozgościły się tutaj.
Poskładam twe serce, powoli, na raty.
Hej szczęście, wracaj. Zakończona ma pokuta.