dobre nożyczki nie są zue.
jest ładna pogoda i jest zimno i cieszymy japę.
hammurabi jest zuy do potęgi entej.
i boję sie jutrzejszej fizyki. o.O
i kiedyś to chociaż starałam się pisać mądrze, lecz teraz to nie wychodzi.
śniło mi się, że była wawa(jak zwykle) i była wojna( dzięki lao che jest to ostatnio mój motyw przewodni ) i szłam z koleżanką przez ulicę. i nagle zjechało sie do groma niemców. coś krzyczeli, ludzie sie porozchodzili, padło kilka strzałów. i wyciągneli wąż i jakąś pianą czy co tam lali całą ulicę (boże, nie wiem skąd mi się to wzięło) bocznymi uliczkami udało się nam przejśc. to samo działo się na każdej mijanej ulicy. w końcu wyszłyśmy z warszawy na jakies pola. i nimi szłyśmy, szłyśmy, szłyśmy.. lecz nie tylko my. dowłóczyło sie jeszcze dwóch chłopaków( jezu muj borze! hahahaha) . potem znaleźliśmy się w jakimś domu. chłopcy mówili, zę to jak narazie bezpieczne miejsce dla nas (!!) i chcieli się zaciągnąć do wojska czy co..( nie pamietam no ale.. ) ogólnei mówiac chcieli walczyć. i ja z mą koleżanką im nie pozwalałyśmy. potem zjawili się nasi rodzice.
dalej nie pamietam.
bez komentarza ten sen. ale zadziwiające, ile może dać tłuczenie przed snem przebicia do śrómieścia oraz barykady.