Jestem tu poraz kolejny. Pewnie nie znalazłbym się tutaj, gdybym nie był pijany. Fakt, że nie chcę zawracać dupy swoimi żalami innym ludziom kończy się tutaj. Bo nie ma gdzie. Nienawidzę, kiedy ktoś może pomyśleć, że odzywam się do ludzi tylko jak jest źle. Nie jest tak, ludzi naprawdę bliskich traktuję tak samo niezależnie od sytuacjii. W każdym bądź razie znalazłem się tu pijany i z ogromnym bólem serca. Dosłownym i przenośnym. Powiem tylko tyle. Serce mi się kraje gdy patrzę na to co się dzieje. Dwoje ludzi. Do niedawna tak bliskich sobie. A teraz wielce wyjebane na siebie. Ale to się odbije wobec obu stron. Obu. Tylko czy to pomoże? Wątpię, szczególnie patrząc na podejście. Co kto woli i kto lubi. I szczerze? Nie płakałem nigdy z jednym wyjątkiem. Z wyjątkiem tej kobiety. Jak to kiedyś nawinął w kawałku mój znajomy "Są takie sytuacje, kiedy nawet mężczyzna płacze". Nie uważam się za mężczyznę, ale nie uważam się też za chłopca. Z chłopca wyrosłem dosyć dawno i próbuję ruszać ku mężczyźnie. Ale pozostała słabość. Słabość do alkoholu. Ale jak mnie to uspokaja... Dobranoc