Dziesiąta wieczór. Jak co dzień wychodzę w okolice Berlina. Narastający mrok rozjaśniany dziesiątkami halogenów. Cisza, bezwzględna cisza. Wokół słychać odgłos moich kroków. Moje myśli są przejrzyste i głośne jak nigdy. Bezwzględna cisza przerywana odgłosami pociągów, syren, miejskiego zgiełku, gdzieś w tle, w dalekiej oddali. Kilkuminutowa wycieczka w odrębny świat. Potem zawsze śpię lepiej. Chłodne, wieczorne powietrze przenika mój umysł i oczyszcza nękaną duszę. Na wierzch wychodzi moja pierwotna natura. Wszystko, czym kierowałem się kiedyś. I'm an outsider. I'm a gaijin. Słychać ostatnie niespieszne kroki przed szczękiem kluczy w zamku. Mój własny, prywatny dzień świra dobiega końca.
Jedna tylko myśl nie daje mi spokoju.