Taki piękniś z dzisiaj.
Rano wstałam i poszłam po Lucy. Wzięłam wszystkie rzeczy i wybraliśmy się na lonżownik. Na początku beznadzieja. Koń widać nie w humorze, jak tylko zobaczyła bat to już kopniaki na mnie. Ale w końcu jakoś udało mi się ją poganiać
Miałam akurat aparat więc jak koń pobiegał wzięłam się za robienie zdjęć, parę nawet wyszło haha
A potem...
Zaczęłam głaskać Lucy, potem się wieszać, aż w końcu WSIADŁAM! Była cudowna, nie uciekała, nie protestowała, poprostu nic! Posiedziałam na niej, ona stała spokojnie, potem ruszyliśmy stępem, trochę reaguje nawet na dosiad. Zatrzymywanie - bez żadnego problemu, ruszanie - trochę opornie. Ale jestem dumna jak nigdy tym bardziej, że jeździłam na samym kantarze i bez siodła
Kiedy z niej zeszłam, normalnie jakby mi konia podmienili. Rano była taka niemiła, a wtedy sama prosiła o głaskanie, ziewała, chodziła za mną. Spodobało jej się czy co? Nie mogę uwierzyć, że poszło nam tak łatwo, a miałam takie obawy.
Potem wróciliśmy na podwórko, myślałam, że koń już zmęczony... a gdzież tam! I szalony galop po podwórku też musi być.
Nie miałam fotografa, bo to było takie niespodziewane, ale za tydzień wsiądę znów i potaram się załatwić jakieś zdjęcia.
Kocham tego konia! <3
ask.fm/lucyhorse09
https://www.youtube.com/user/XxAirness