Na tym tygodniu w Kijowie odbyły się kolejne targi książkowe, nawet we dwóch miejscach jednocześnie - w samemu centrum były książki dla dzieci (na zdjęciu), a na peryferii tego centrum - różne inne książki. To nie był dobry pomysł, moim zdaniem, bo wydawcy nie mogli skoncentrować się jak należy i się rozpraszali. Ludzi byli coś nie zbyt aktywni, a i książek było nie zbyt dużo. Najgorzej było ze słownikami, czyli ze znanym ukraińskim wydawnictwem "Naukowa dumka", natomiast dało się znaleźć dostatnio ładnych książek dla dzieci (wydawnictwa "Hrani-T", "Machaon-Ukraina", "Zeleny Pes" i obite wszystkim o uszy "A-BA-BA-HA-LA-MA-HA"). Na temu pierwszemu targu prowadzili takoż dobroczynną akcję - ludzi mogli kupić książkę i zostawić ją na specjalnemu stoliczku dla dzieci z sierocińcu. Mówili, że zebrali więcej od 4000 książek.