Teraz tak sobie siedzę i szczerzę się jak głupia do monitora.
To niesamowite uczucie widzieć swoich przyjaciół i trenera na parkiecie. Widzieć w jak krótkim czasie robią ogromny postęp. Czasem nie jestem w stanie podnieść szczęki z podłogi. Właśnie wtedy - na treningu jest najlepszy, najprawdziwszy czas. Każdy jest w stu procentach sobą. Mam wrażenie, że wtedy rodzą się najlepsze sety. Które nieustannie są coraz lepsze! Może to atmosfera na to wpływa. To, że świetnie czujemy się w swoim towarzystwie. Spędzamy na sali wiele godzin, rozmawiamy, śmiejemy się... Aż się chce zostawać tam dopóki nas nie wygonią i dopóki starczy sił. To coś więcej niż zwykłe studio tańca. Nie tylko kroków tam się nauczyłam. Wszystko zostanie w mojej głowie i serduszku. No i na parkiecie :)