"Ballada o pannie Franciszce"
Na Kleparowi, za rogatkami,
Mieszkała sobi z rodzicielami
Piękna jak anioł, gruba jak kiszka,
Na imię miała panna Franciszka!
A ojciec panny ży był rzyźnikim
Zarzynał świni, padali z kwikim,
Bo kres ich życia nadchodził bliski...
Taki był ojciec panny Franciszki!
A matka panny za ladą stała,
Co ojciec zabił, ona sprzydała,
Więc sprzydawała szpondry i kiszki...
To była matka panny Franciszki!
A niedaleko od ich zagrody
Mieszkał sy, mieszkał, fryzjerczyk młody
I codziń rano kupował kiszki,
Bo bardzo kochał panny Franciszki!
Te tajemnice tato wynykał:
Nie dla fryzjera córka rzyźnika!
I choćbyś codziń kupował kiszki,
To nie dostaniesz panny Franciszki!
Ten wyrok straszny jak wysłuchali,
Z żalu si straszni roztelepali
I chociaż byli w życia rozkwici,
Postanowili zakończyć życi!
Biedny fryzjerczyk zalał si łzami,
Taj kupił kiszki zy strychinami,
A byłu tego dwa metra blisku
I zjedli razym z pannu Franciszku!
Jak tylko zjedli, zara poczuli,
Ży si tą kichą na ament struli
I ży nadchodzi kres życia bliski...
Taki był koniec panny Franciszki!
Na Kleparowi ciemna mogiła
Trupy kochanków na wieki skryła,
Stań tu przechodniu i klęknij blisku,
Westchnij nad bidnu pannu Franciszku...
Pomódl si takży i za fryzjera,
Bo go tu miłość przywiodła szczera,
On tu z nią leży z takij przyczyny,
Ży w kiszkach byłu dużu strychiny.
Z tyj opowieści morał wynika:
Ni kochaj nigdy córki rzyźnika,
Bo miłość moży si skończyć lichu
I jak tyn fryzjer strujesz si kichą!
:[placze]