czuję, że cała dotychczasowa radość, która towarzyszyła mi ostatnimi czasy, skrapla się. częściowo wydostaje się, parując poprzez skórę, a jej pozostałości wyciekają przez moje palce. dostrzegłam właśnie kątem swego zielonego, barwą żółtą poplamionego oka, karteczkę, na której widnieją wykaligrafowane z trudem oraz mozołem literki składające się na napis: 'zaraz wracam'. pozostaje mi więc uwierzyć, iż rzeczywiście niebawem moje szczęście ponownie ukaże się na horyzoncie. uległam częściowej degradacji. moje aktualne marzenia z nadzwyczaj rzadko spotykaną w moim przypadku skromnością i małostkowością sprowadzają się zaledwie do zaklinowania się w łóżku. taak, to byłby doskonały pretekst, by jutro nie pojawić się w szkole. miałabym niepodważalne alibi. no, chociaż, gdyby się głębiej zastanowić.. dziś w naszej klasie dało się odczuć atmosferę wszechobecnej wesołości. było dowcipnie i na poziomie zarazem. nie chce mi się nic, zaczynając od pobierania tlenu z powietrza, poprzez odrabianie lekcji, na rozmowach z kimkolwiek kończąc. czuję się przemakalna. wszelkie obce emocje unoszące się w powietrzu bez trudu przenikają powierzchnię mojej skóry. znam termin 'empatia', ale.. żeby aż tak?! nawet mój prywatny winamp, nie zwracając najmniejszej uwagi na moje protesty, odtwarza wszystko, co mu się żywnie podoba, racząc mnie przy tej okazji swoim złowieszczym, parszywym uśmiechem. no nic, jutrzejszy początek dnia szkolnego o godz. 10,00 zdecydowanie łagodząco wpływa na mój bunt. aczkolwiek marzy mi się jedynie wieczór pod znakiem ciepła, w szeroko rozumianym tego słowa znaczeniu.