Rozdział I. cd.
- Gdzie Stefan?
- Mhm.. - odchrząknął, najwyraźniej nie spodziewając się tego pytania. Miałam wrażenie, że rozpromieniony wyraz jego twarzy natychmiastowo uległ zniszczeniu. - czy to ważne? - w odpowiedzi skarciłam go wzrokiem. - Nie wiem.
- Damon, proszę..
- Przecież mówię. Nie wiem gdzie jest. Może bawi się w łowce jelonków bambi, albo szuka żółwi Ninja? Opcji może być wiele. Wiesz, Stefan, nasz szalony Stefan... tyle pomysłów w tej szalonej głowie. - Miałam ochotę go kopnąć. Ten sarkastyczny ton naprawdę potrafił doprowadzić do szału.
- Przymknij się.
- A właściwie to po co Ci ta informacja o jego położeniu? - ponownie wywróciłam oczyma.
- Po prostu chcę wiedzieć gdzie jest. Od czasu, gdy.. no wiesz.
- Od czasu, gdy, co? - doskonale wiedział co miałam na myśli. Po prostu uwielbiał, kiedy mówiłam, że nie jesteśmy razem. To tak jakby po całym jego ciele przechodził jakiś obłędny dreszcz, jakby wpadał w euforię, satysfakcję.. z tego powodu.
- Od czasu, gdy się rozstaliśmy, a Ty i ja..
- a Ty i ja, co? - uniósł brew ku górze, ponownie mi przerywając, a na jego twarzy wymalował się triumfujący uśmiech.
- Damon!
- Tak, księżniczko?
- Zaraz Ci przywalę.
- Uwielbiam Cię w tej wersji. - poruszał brwiami, doprowadzając mnie do szału.
- Czy my naprawdę nie możemy poważnie porozmawiać? Chociaż raz.
- Przecież rozmawiamy. - ujął moją dłoń, zaciskając ją w swojej dłoni, nie spuszczając wzroku z moich oczu. Jakby chciał mnie zahipnotyzować. Praktycznie to coś w tym było. Zawsze, gdy z nim byłam czułam się jak zahipnotyzowana. Jakbym śniła.. On cały był jak jeden piękny sen, który po chwili musiałby rozpłynąć się we mgle rozczarowania, ale wiedziałam, że nigdy nie zniknie. Zawsze będzie przy mnie gotowy pójść za moją osobą w ogień, na koniec świata i gdziekolwiek tam, gdzie musiałabym pójść.
- Kocham Cię słowa te mimowolnie wypłynęły mi z ust. Wcale nie zamierzałam tego powiedzieć, to było niekontrolowana potrzeba, nie wiem jak mogłabym to inaczej nazwać. Kąciki jego ust powędrowały ku górze. Nie spuszczał ze mnie wzroku ani na sekundę.
- Ja Ciebie też. - szepnął, wierzchem dłoni gładząc mnie po włosach.
- Ah.. - wreszcie udało mi się spuścić wzrok, jednocześnie rozluźniając jego uścisk.
- O co chodzi?
- O nic.. po prostu. Czuję się.. - westchnęłam.
- Popatrz na mnie.. - mimowolnie uniosłam głowę Stefan sobie poradzi. Rebekah jest przy nim i...Gdybyś naprawdę była mu przeznaczona, czy byłabyś tu teraz? Ze mną?
- Damon, Kocham Cię, ale moje myśli są rozgałęzione. Musi minąć trochę czasu zanim się do tego wszystkiego.. przystosuje.
- Masz tyle czasu ile zapragniesz. - uśmiechnął się i przycisnął mnie do siebie.