Chrześcijaństwo widziało w sowie Chrystusa, który przyszedł, by „zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają” (Łk 1:79). Pierwsi mistycy wierzyli, że sowy mają w oczach świecącą substancję, która rozprasza ciemności i ułatwia widzenie. W podobny sposób blask Chrystusa ma rozpraszać ciemności tego świata i wskazywać właściwy kierunek.
Hiob w swoim nieszczęściu nazywa się „towarzyszem sów” (Księga Hioba, 30:29). Jak ptak-samotnik, tęskni on do obecności Boga, którą niegdyś się radował.
A sowa siedziała na naszym parapecie i patrzyła na mnie tymi ogromnymi oczami