Nie wiem czy to mocna dawka paracetamoluw tabcinie, czy rozmowa wyzyta Babci ze świtą (ciocią i Padre), czy też rozmowa z karolem.Czuję się spokojny, tak spokojny, jak zmęczone dzieci po całym dniu zabawy. Choć ja się nie bawiłem. Przeciwnie. Cały dzień miałem to ochydne uczucie, które powoduje ,że cięzko Ci sie oddycha i każda myśl jest cięższa od ołowiu, słowa które wypowiadasz gubią sens w połowie zdania a dziwne drżenie ciałą, jakby tętnice zamieniły się w struny kontrabasu, a jakiś wcięty jazzman odgrywał na nich, pełne furii solo.
Czego ja się tak naprawdę boję ? Przecież nie znam przyszłości, a przewidywanie(nie mówię tu, o ezoterycznym przewidywaniu przeszłości ) jej, jest przecież kwiestią schematycznego myślenia, którego powinienem się wyzbyć, skoro to oznaka głupoty. Z drugiej strony, wydaje mi się, że to behawiorystyczne podejście jest bardzo sensowne. Szybka analiza, szybki wniosek, szybka recepta. Może takie podejście to jakiś sukces. Może rzeczywiście jestem zbyt chaotyczny i pozwalam emocjom ,robić z mojej głowie orgię pesymistycznych myśli. Muszę wcielić w życie jakiś schemat. Gdyby nastąpiła konwergencja moich marzeń i rzeczywistości, to żylibyśmy w utopi... albo przynajmniej zasiedlone planety ...np planeta zwolenników pisuuu ... i planeta zwolenników pe ooo ... i planeta chińczyków ... potencjał ziemi by zblakł przy potędze galaktycznych majętności więc dla żaryu byśmy wyjechali wszyscy nic nie mówiąc Korei Północnej ... oni to w sumie... są taką inną planetą.