Doszłam do wniosku, że wypadałoby dać może o sobie znać.
A zdjęć jakichkolwiek brak.
Toteż złapałam za aparat i 'cyk!'...Naprawdę, jeszcze nie rozpracowałam tego aparatu do końca.
Za mało okazji do robienia zdjęć. Albo nie umiem ich dostrzec.
Modeli też nie mam.
A tu i tak cud, że ten...osobnik dał sobie zrobić, choćby i z profilu.
Święta, święta się zbliżają.
Mróz jest, śniegu nie ma.
Nawet ta 'nowa' reklama Coca-coli też mi rzadko przed oczami mignie.
Poza tym brak snu, nadrabianie snu, obijanie się, a później na łeb na szyję z nauką i lekcjami.
Jeszcze tylko te egzaminy i z głowy.
Muszę się zastanowić nad prezentem dla kogoś z klasy.
Zorganizować ekipę na łyżwy. Sądzę, że stała grupa, choćby wakacyjno-kinowa ("całe wakacje do kina chodzisz") by była chętna.
Sylwester też się miło zapowiada.
Jeśli tylko uda mi się brata zagospodarować.
Wtedy albo kameralnie w trójkę (jak można się pół roku nie widzieć, jak się kiedyś nie mogło rozstać i siadało się na krawężnikach po dwóch stronach ulicy?!), albo jeśli nie tak, to może jakaś powtórka z poprzedniego roku.
Się zabawić muszę, bo z tą zabawą to krucho ostatnio.
I nadal mrożę stopy w tenisówkach, bo zapominam zrobić przelew na moje czadowe buty.
A ta zepsuta, raz używana mp4 nadal leży i czeka na wysłanie.
Mam takiego pomysła na pozdrowienie jednej osoby dziś, takie random dedication,
kochana Moniko...bo w tym roku nie mam z kim śpiewać kolęd sobie i mi tak nieświątecznie, kiedyś było super. Nawet jeśli wszystkie plany legły w gruzach przez pana z TVNu :).
(ŕ propos..damy wstawkę muzyczną!)
Li li li li laj, panie z TVNu
Li li li li laj, śpiewam dzięki niemu.
(Wiem, że mam tendencję do narzekania na ludzi, ale to była najbardziej świąteczna wigilia klasowa.
Humory pana z TVNu nas zjednoczyły.)
No już...bo się rozpłyniemy zaraz :).