^^Ania w okolicach szkoły jest na jakieś 25 minut przed lekcjami, więc dręczy biedne kaczuszki.
Jako, że parę rzeczy po angielsku czytałam, ale żadnej wcześniej nie ukończyłam (siódmego HP także),
to się chwalę, że dziś zakończyłam czytanie 500-stronicowej książki w tymże właśnie języku :).
Generalnie poszłoby chyba (na pewno) szybciej, gdybym tylko nie przerwała na rzecz Dalego.
No i gdybym się ściśle nie trzymała tego, żeby iść spać jak najwcześniej się da.
Jutro zaczynam czytać kolejną grubą księgę po angielsku, na przemian z Dalim rzecz jasna 8).
A co do jutra jeszcze...pobudka o godzinie 5.oo rano w niedzielę - tego dawno nie było.
Mam nadzieję, że wrócę z masą zdjęć i choć kilkoma przyzwoitymi :).
No i że w ogóle wrócę...Bo może walnę się gdzieś na szlaku i zbuntuję się, że już dalej nie idę.
I prawie jedyne na co jestem w tej chwili zła, to to, że ominą mnie jutro brokuły, no szlag by to!
:)