Jedyne moje zdjęcie, jakie jest :P. Tzn. moja mama niby robiła mi jeszcze zdjęcie jak wjeżdżałam na orczyku, ale po pierwsze - nie zbliżyła, po drugie - zrobiła dwa krótkie filmiki zamiast zdjęć. Więc dupa, jakby tu nie rzec.
Dziś, cóż, pojechałyśmy na inny stok.
Samochodem, toteż nie było potwornego targania, jak to było przez poprzednie dni :P.
Jak na osobę, którą nikt nigdy na nartach jeździć nie uczył, to idzie mi całkiem nieźle ;).
A dziś zakończyłam mój romans z Edwardem. Hm, może nie do końca, aczkolwiek dobrnęłam do końca Zaćmienia. I teraz czekam na Przed świtem. Nie mam zamiaru szukać jakichś piratów, to nie to samo.Nie lubię piratów. A już z siódmym Potterem to strasznie musiałam uważać na piraty, spoilery itp. Nie rozumiem, według mnie połowa przyjemności to trzymanie książki w ręku, wygodne siedzenie i przewracanie stron i niewiedza, co będzie dalej.
Uwielbiam Edwarda :).
Kurczę, szkoda, że 'Dzieci nocy' mi gdzieś zaginęły. Jakoś tak sentymentalnie to 'opowiadanie' chciałam znaleźć.
Oczywiście najgorszy jest ten przeklęty kundel. A ten epilog...blah. Wolałabym raczej poznać inne myśli. Aczkolwiek może jednak S.Meyer się skusi na ten Midnight Sun? Oby.
Co by tu rzec...zaczęłam czytać następną książkę. Dziś nawet lekko wzięłam się za angielski. W sumie to bardzo lekko. Co do angielskiego szkolnego i historii...czorno to widzę. Czego ja się spodziewałam biorąc te słówka i podręczniki ze sobą? :P Dobra, dobra - nadzieja umiera ostatnia.
Jutro Zakopane. Iii...liczę na znalezienie chusty. Widziałam nawet idealną w karczmie, ale po pierwsze - nie była rzecz jasna na sprzedaż, po drugie - miała frędzle.
Jednym okiem zerkam na ekran tv. Eh ten Jared :).
Się rozpisałam coś. Zatem...Branoc.
PeeS: Grzane wino było :P. Generalnie wina na słodko nie preferuję, ale...na stoku, raz na jakiś czas można sobie darować :).