Obiecałeś mi,że już nie zasnę
Obiecałeś,że długo będę myślała nad tym co się stało
Nie kłamałeś i tym razem
A szkoda..
Kołysanie..
Dobre sobie..
To huśtanie na wzburzonych falach oceanu
Gdzie myśli są dalekie od harmoni i wymarzonego stanu
Tam nie ma ciszy przed burzą
Tam nie ma kolorowej tęczy, która pojawia się jako znak Przymierza
Nie ma tam wtedy nic
Kompletnie nic
Każdy świt stawał się autorem ciemnych wspomnień- znów nie kłamałeś..
A szkoda..
Jednak stał się cud
Zabłysło nowe słońce, już nie takie tekturowe z namalowanym sztucznie przyklejonym uśmiechem pogodynki
Świeciło..
Promienie przedzierały się najpierw nieśmiało przez zasłony wspomnień
Potem jakby kamerdyner odsłonił okno o świcie
W pokoju stało się jaśniej
Dzieliła mnie już tylko firana ręcznie haftowana w kilka ciężkich wspomnień
Wstałam.
Powoli jakby z obawą podeszłam do okna
Chciałam odsłonić firanę
Ręka mi drżała jak alkoholikowi któremu zabrakło wonnego płynu
Cofnęłam ją i odeszłam ze wstydem spuszczając głowę
Wróciłam(!)
Tym razem silniejsza
Odsłoniłam jednym silnym ruchem moje okno
Okno na świat
Została już tylko zimna szyba
Tylko szyba dzieliła mnie od świata
Nagle ktoś otworzył okno
Tak z zewnątrz, bo po mojej stronie nie było klamki.