'... Jesli strace Cie za zycia to znajde Cie po drugiej stronie...' Czym jest zycie ? Hmmm... dobre pytanie. jedni gadaja ze czyms wspanialym, drudzy ze walka o byt. A dla mnie zycie to miliard porazek, milion zwyczajnych chwil i kilkaset zwyciestw. Jak nie trudno zauwazyc porazek jest wiecej. W moim zyciu jest ich ogrom. Przez cale dwadziescia lat na palcach moge policzyc szczesliwe chwile. Moze i jestem przewrazliwiona, zbyt emocjonalna, egoistyczna ale napewno nie slepa. Widzie co sie dzieje wokol. Mam porownanie. Chcialam tylko byc z kims szczesliwa. Ulozyc sobie zycie, miec rodzine, przyjaciol. Czy to kurwa az tak wiele ? Noe rozumiem. Czy ja chcialam pieknego samochodu, duzego domu czy innych materialnych rzeczy. Moze i tak, wiadomo kazdy o czyms takim marzy, ale chcialam tych rzeczy dorobic sie wlasnymi rekami z ukochana osoba. TO zawsze to stawialam na pierwszym miejscu - druga osobe. Tylko dlaczego po raz kolejny mi ja zabrano ? Chce znac odpowiedz na to jedno cholerne pytanie ? Dlaczego ? Bo chcialam zbyt wiele, bo chcialam byc dla kogos wazna, bo chcialam poczuc ze chociaz raz w zyciu cos mi wyszlo ? Wydaje mi sie ze nie wymagalam zbyt wiele. Stracilam kolejna osobe. Juz dawno sie to zaczelo tylko teraz otworzylam oczy. Od dziecka nie bylo latwo. Moze mialam fajny dom, normalna rodzine ale zawsz bylo cos. Nie mialam dziadkow z ktorymi moglabym sie zwrocic z problemami jak inne kolezanki, nie mialam wlasnego pokoju, a co ja gadam nawet nie mialam miejcsa w pokoju bo bylo nas zbyt duzo. Jako ostatniaa z klasy mialam telefon, zawsze wszystko mialam badziewiate albo z odzysku. Popatrzac teraz to te problemy sa wrecz smoeszne, ale jako dziecko bylo mi przykro. W pozniejszym wieku bylo coraz gorzej. Jako nastolatka bylam bardzo skryta. Nie lubialam swojego ciala co wplywalo na kontakt z rowiesnikami. Przestalam chodzic na basen, chociaz uwielbialam. Wsumie nadal go nie lubie. Wieczne pretensje i sledzenie rodzicow tez mialo duzy wplyw na mnie. Wieczne gledzenie i dogryzanie z kim to sie koleguje, co robie, dzwonienie do mnie gdzie jestem, sprawdzanie, sprawialo ze wolalam nie wchodzic w nowe towarzystwo. Odsunelam sie od wszystkich. Nie mialam chlopakow innych znajomych oprocz jednej przyjaciolki. Najwieksze problemy zaczely sie w szkole sredniej. Zakochalam sie w chlopaku ktory byl zupelnie z innej bajki niz ja. Typ niegrzecznego chlopca. Niby osiagnelam cel bo bylam z nim ale coz tylko chwile. Bo wieczne gadanie jaki on zly, jakie chujowe zycie z nim bede miala sprawialy ze balam sie wejsc glebiej w ten zwiazek, mialam blokade.Troche fajnych chwil przezylam ale trzeba bylo wrocic do codziennosci. Czyli do ciaglego uczenia sie, bycia postrzegana ako nikt wartosciowy, do sluchania od kolezanek ile to one maja drogej bizuterii, nowych paznokci, markowych ubran. A ja nigdy tego nie mialam. Nigdy nie mialam chociazby jakiejs drozszej bizuterii, zawsze ta tandeta z targu. Na paznokcie tez nogdy mnie nie bylo stac. Jako jedyna nie mialam prawa jazdy w klasie bo tez nie bylo mnie stac, albo i bylo ale glupoie zasady w rodzinie. Nigdy nie mialam porzadnych butow. zawsze te podrobki. Na pasje tez mnie nie bylo stac. Wiec samo z siebie wynik3fopxag23fopxag2a ze zadnej nie mialam. Pod koniec szkoly znowu sie zakochalam. I wszystko bylo wspaniale. Odrzucilam wszystkie zlosci zwiazane z ciaglym brakiem czegos, wstydem przed kims ze nie stac mnie. Zylam ta miloscia, zylam dla kohos. Nie potrzebowalam niczego. Tylko jego. Ale to tez musialo sie zjeba. Z dnia na dzien mnie zostawil dla jakioejs malolaty. I znowu musialam powrocic do codziennosci. Tylko ze teraz juz to nie to samo kazdy ma swoje zycie a ja jestem doczepka ktora albo trzeba pocieszyc albo taka gdy nudno. Wiele ludzi mi mowilo ze zawsze po burzy wychodzi slonce. Moze i wychodzi ale pozniej znow jest burza.A ja juz poraz kolejny nie chce moknac. To troche tak jak ubrania. Po jakims czasie gdy mokna i sie susza to sie zuzywaja. Z czlowiekiem tez tak jest. Nigdy nic nie mialam, oczywiscie nie chodzi mi o podstawowe rzeczy.Slyszalam gdzies kiedys madre slowa: czlowiek jest tak skonstruowany- albo sie rozwijasz albo znikasz. Ja sie nie rozwijam, wpadlam w krag ktory sie powtarza. Moje zycie mozna opisac w jednym zdaniu. Sen, dom, dwor, sen dom dwor. Zero wyjazdow na wakacje, zero rozrywek, zero sukcesow. Teraz zdalam sobie sprawde z tego ze PRZEGRALAM ZYCIE. Na dzien dzisiejszy je PRZEGRALAM.