Pierwsza rzecz, która nasuwa mi się na myśl:
Według reklam telewizyjnych, co czwarty polak ma grzybicę stóp, a co trzeci zaburzenia osobowości.
Co prawda, z grzybicą nie znam nikogo, ale już z tymi zaburzeniami parę osób przychodzi mi na myśl.
Kolejna kwesia?
Takie moje rozważania.
Usłyszałam gdzieś, kiedys, od kogoś, że wakacje z dzieckiem są inne.
Z tonu owej osoby można byłoby odnieść wrażenie, że gorsze.
No bo to ani poleżeć na plaży (Zakładając, że miejscem docelowym jest morze), ani długo pospacerować (Przenosimy się w góry).
Osoba owa znalazła jeszcze sto innych argumentów, które miały jakoby potwierdzić słuszność owego zdania.
A ja uważam inaczej.
Owszem, może i fakt, że człowiek nie położy się plackiem i nie przeleży całego dnia.
Może prawda, że trzeba brać pod uwagę potrzeby kogoś innego niż siebie, ale stwierdzam, że wakacje z małym człowiekiem uczą dorosłych dostrzegania z pozoru zwykłych rzeczy.
Dziecko nadaje wakacjom sens, dzięki niemu docieramy w nowe miejca i to ono pokazuje nam jak naprawdę należy na nie spoglądać.
A dodatkowo- wyjeżdżając na wakację z moim Synem poznaję dziesiątki nowych ludzi
Dziwi mnie trochę wewnętrzna polityka mniejscowości nastawionych na turystykę.
Porównując- Molo w Międzyzdrojach, a molo w Kołobrzegu to pierwsze wychodzi na duży plus, to drugie niestety już na minus.
Notabene?
Wstęp na pierwsze mamy za free, a na drugie już kupujemy bilet.
I jaki tu sens?
Sens jest taki, że to nie ma sensu.
A na koniec?
-W sobotę się bawimy!
Sukienka jest, ogólna stylizacja też.
Tak więc- WESELE
Podaj mi płaszcz - - -
deszcz pada...
koniec z pogodą, niestety...
To nie deszcz? Nie, to łzy spadły
z jakiejś dalekiej
planety...
Usłyszane kiedyś, zapadło mi w pamięć.