Ostatnio doszłam do wniosku , że nie jestem zdolna do miłości. Jestem z kimś już od kilku tygodni , ale moje serce nie bije mocniej , gdy go widzę, nie mam potrzeby wiedzieć co u niego, nie mam czasami ochoty na spotkania. Coś MUSI być ze mną nie tak! Czy to możliwe, że wciąż szukam swojej wyidealizowanej połówki, którą mam skrzętnie zapisaną w podświadomości? A miłości od pierwszego wejrzenia, zakochanie, motyle ? Gdzie to wszystko się podziało? Czy tylko wybranym jest możliwe tego doświadczyć, czy może to nie jest ten facet, czy może to ja nie jestem już zdolna do miłości? Tyle czasu byłam sama , ostatnio nawet stwierdziłam, że jestem przyzwyczajona do samotności, że to dla mnie naturalne i bycie z kimś jest czystą abstrakcją. Wtedy powiedziałam sobie, że kończę bezsensowne poniekąd poszukiwania. Po co mam się wysilać , skoro i tak nie widzę siebie w żadnym związku. A los jak wiadomo lubi płatać figle, zatem niecały tydzień po powyższych stwierdzeniach spotkałam M. I teraz jesteśmy ze sobą, jest mi z nim dobrze, ale chyba brakuje iskry, brakuje mi uczucia podniecenia na jego widok, przyspieszonego bicia serca i nierównego oddechu na myśl o nim. Po prostu czuję się jakbym była już wyprana z uczuć i emocji. Czy to możliwe, by każdy z nas miał limit uczuć i miłości? Jest jeszcze jedna, ostatnia nadzieja czas. Możliwe, że potrzebuję czasu , by M. stał się bliższy memu sercu. Jak na razie korzystam z uroków związku i czekam , aż zapłonie ogień. Bo nie mogę żyć bez ognia.
Inni zdjęcia: Pati patkigd:) patkigdJa patkigd;) patkigdJa patkigdMiędzy drzewami patkigdJa patkigdW pedeku patkigdŻycie jest piękne patkigdMoje patkigd