Strzelam sobie w kolano, uderzam udem w kierownice, mierze siniaki pod każdym kątem.
Wyrwana z rutyny nie wiem którędy do przodu. Nie dbam i zaniedbuję,
coraz rzadziej oglądam swój wzrok w lustrze, coraz mniej przyglądam się swoim myślom.
Przestaje trawić i przyswajać.
Marnuje.
Popijam białą herbate, oswajam rzeczywistość, z różnym skutkiem.
Szukam ukojenia w planach i czekoladzie.
W ciszy spotykam się ze sobą, bez świateł i zbędnych oczu.
Poszukuję wskazówek, znaków.
Ostoją mi bądź i zrozumieniem,
wysłuchaj szeptu, czytając między wierszami.