Zazwyczaj przy weekendzie wybiegam dalej na drugą stronę Kampinosu, na zachód, który mam mniej zbiegany, ale dziś skondensowało się kilka przeszkód, więc wybiegłem dość poźno na Opaleń, który już znam na pamięć. Dobrze, że tam pobiegłem, bo spotkałem w lesie starszą parę, która się zgubiła i było już im zimno. Nie mogli znaleźć auta, a robiło się ciemno. Spotkałem ich w ogóle poza szlakiem - musieli mocno stracić orient. Potem pobiegłem na północ na Łuże, ale coś mnie jeszcze tchnęło i zawróciłem sprawdzić czy ci zgubieni dotarli do parkingu. Przy polanie Opaleń było jeszcze sporo ludzi, którzy przyjeżdżają tu na weekend. Robiło się ciemno.
Zniknąłem w lesie i zaczął padać śnieg. Miałem ciągle poczucie, że ten bieg jest zbyt rekreacyjny i wybrałem podbiegi. Przy trudnościach z nawigacją po ciemku trudno było się skupić na czuciu mięśniowym, za dużo się działo i od razu czwórki rozsypały mi się w proch na tych górkach. Jutro będą zakwasy na 100%. I na koniec pomyślałem o tym biegu, że był wystarczająco neutralny by poczuć się w pełni stoikiem.
Każde zdarzenie jest tak zwykłe i znane jak róża na wiosnę i owoc w jesieni. Czymś takim jest bowiem i choroba, i śmierć, i potwarz, i zasadzka, i wszystko to, co głupców cieszy lub smuci.
Marek Aureliusz
29 SIERPNIA 2023
9 LIPCA 2023
12 CZERWCA 2023
1 MAJA 2023
1 MARCA 2023
7 LISTOPADA 2022
13 WRZEŚNIA 2022
11 WRZEŚNIA 2022
Wszystkie wpisy