Lecę z kolejną notką pełną refleksji.
Właściwie to chyba tęsknię za czasami z okresu jeździectwa,gdy wszystko przyciągało moją dupę do stajni.
To było takie niezawodne uczucie,jeżdżąc do stajni nie ważne czy to burza czy co.
Takie pierwsze oczarowanie.Byle jaki kłusik po byle czym,trochę galopu,a to tu trochę a to tam takie wożenie dupki.I ta myśl : "o,jutro wolne jadę do stajni jak super ojej ojej".
O co mi tu biega...
Szkoda,że okres,w którym jeździectwo było prawdziwą frajdą już minął.
Górę wzięły czynniki wyższe.
Być może się nie nadaję.
Brakuje mi takiej hmmm...beztroski?
Takiego prawdziwego poczucia pasji.
Podobno z czasem piorytety się zmieniają.
Prawdopodobnie tak bardzo kochałam konie,że nie mołam przestać.
Do następnej.
PS byłabym chamska,gdybym nie podziękowała tu wszystkim osobom,którzy poświęcili mi czas.Nie ważne,czy to tu,w Olsztynie,czy 80km stąd (pozdrawiam Racibór).Dziękuję.