Wypadałoby poś napisać o wczorajszym dniu,eh?
Równo o 10 rano wyszłam z Renatą z domu.
Wzięłam konie i wszystko od początku do końca zrobiłam sama.
Mina N. i L. - bezcenna.
Siodłanie prawie pół godziny,bo ogłowie przez naczółek się zjebało,musiałam rozkładć,
N. jest tak gruba,że popręgu nie szło zapiąć (ale ja mam tyle siły,że jak dopięłam,to cud,że mi się koń nie udusił,bo popręg doszedł do 6 dziury z każdej strony (; )
Lonża...
bez komentarza.
Totalne nieporozumienie.No, N. 2 razy odstawiła mi baranka.To ona tak potrafi?Oooo....
Przeszedł jeden facet z psem,popatrzył się i poszedł.Drugi stanął przy płocie.Trzeci natomiast zaczął mi wygrażać,że "on wezwie policję dla zwierząt,bo morduję konia,leję go i atakuję batem,taka gówniara jak ja sama powinnam batem zostać obłożona",po czym udawał,że robi mi zdjęcie komórką i zaczął się przystawiać do Renaty.Potem poszedł,widocznie matka Renaty powiedziała mu,żeby wypierdalał.
N. nigdy nie została przeze mnie batem dotknięta.
Pozdrawiam pana!
Westchnęłam i nie słuchając rad pana zmieniłam stronę.Przejścia stęp-stój-stęp good.
Jazda....
yyy...
Koń nie do kontrolowania,15 minut - koniec.
Biedna Renata,nie mogła wsiąść nawet na moment.
Dzień mile spędzony z Renatą,gra w Uno i kości,spacer na cmentarz,rozmowy.
PS. Może chcecie zdjęcie,na którym OKŁADAM konia batem,tak,że leci mu krew? ; )
Tylko obserwowani przez użytkownika lightium
mogą komentować na tym fotoblogu.