Beata była, hm, prawdopodobnie najlepszą osoba na świecie. Subiektywnie, rzecz jasna, patrząc. Nie żałowała martwego kota na chodniku, ani Adasia z porażeniem mózgowym i dałnem na doczepkę, nie płakała wieczorem z powodów iluzorycznych, ani nie sprawiała przykrości innym swoimi lękami, choć były one bardziej realne, niż u większości ludzkości. To czyniło z niej osobę wyjątkową i dobrą, o wiele normalniejszą od reszty, niby zdrowych i normalnych dziewczynek, dziewczyn. Czuję się jak osoba dojrzała i odpowiedzialna, gdy piszę. O niej. Dla niej. Teraz, tak jakbym stał na jej pogrzebie i proszony o wygłoszenie swoich refleksji, dumnie, aczkolwiek lekko przygarbiony smutkiem mówię o osobie, która dała mi najwięcej z wszystkich. I to jest żałosne. Że był ktoś taki, że piszę trochę po coelhowemu, że asertoryzmy wypisuję, że bawię się w budowanie pomnika, epitafium z przemyśleń. Lubiłem, kiedy paliła. Zazwyczaj odrzucają mnie ździry, co palą, szurają, czy piją. U niej mi to nie przeszkadzało. Znała swoje miejsce. Co ważniejsze znała moje miejsce, co bardzo pomagało mi być po prostu. Ona zawsze była za Arctic Monkeys, ja broniłem uparcie Foals. Mówiła mi wszystko, wszystko co myśli, co chce i czego oczekuje ode mnie. Nie byłem jej dłużny. Znałem Beatę krótko. Praktycznie kilka spacerów, śniadania w olejnej Sali do połowy wymalowanej na kolor spokojnej zieleni, wspólne przeżycia podczas wolnej soboty, kwaśny deszcz przy pomniku Piłsudzkiego i jeden utwór, chyba jej ulubiony. Nie przeszkadzało jej to, że wymalowałem sobie jeden paznokieć na czerwono, a drugi na czarno, miała anielską cierpliwość, kiedy uczyłem się liczyć po włosku do dziesięciu, nie obrażała się, gdy mówiłem do niej Beti, ani nie płakała przy mnie, aby wzbudzić litość, nie miała mi za złe, że śmieję się z cudzej śmierci, być może dlatego teraz nie śmieję się z jej śmierci. Nie chciała niczego, poza byciem, sama ofiarując swoim istnieniem wszystko, czego potrzebowałem.. Nigdy Beaty nie kochałem. Nigdy nie pokocham. Nie musiałem jej kochać, aby była dla mnie najważniejsza. Beata bardzo lubiła Arctic Monkeys.