Ci, którzy mnie znają dłużej, zdziwią się z pewnością, jak - w ciągu tego roku - zdążyłam się zmienić. Niekoniecznie chodzi mi o spektakularne zmiany poglądów, czy psychologię typu "śmielsza, bardziej przebojowa etc etc etc". Hm... może, idąc tym tropem, nieco bardziej chamska i ironiczna? Uwielbiam. Ale moja wrodzona nieśmiałość nieco mnie wstrzymuje przed rozwinięciem wachlarza możliwości. Sporych, tak naprawdę. Spojrzenia na świat, tego, jak chcę żyć, raczej nie zmienię, nie jestem oportunistką. Ale podobnoż - buntowniczką jestem (opinia kilkorga ludzi, miło mi. Bez strojenia się w "pseudo-punk", zostałam poniekąd i po części wyznawczynią Ich ideologii : ]). Całkiem niświadomie przestałam dostosowywać się do ludzi, zaczęłam być (jeszcze) bardziej sobą-dla-siebie, przestałam zważać na opinie innych - na co oni zareagowali wyjebaniem mnie poza margines swojego kółeczka wzajemnego pieszczenia sie po jajach. Patrząc na to wszystko... aż smutno mi się robi, jak ludzie niszczą indywidualność, by dopasować się do wielu - mniej, lub nic nie wartych. Mma przed oczyma konkretne sytuacje, osoby... Smutne. Śmieszne. Nie wiem, co bardziej, grunt, że do niedawna miałam ich za ludzi wartościowych. A tymczasem, okazali się bandą zakompleksionych gówniarzy, zadający się jedni z drugimi tylko z brakulepszegpo towarzystwa.
Kurwa muć, zgubiłam wątek. Ale wiem, że tacy, jak oni, mają zbyt wąskie spojrzenie na życie, by zrozumieć jedno - ŚWIAT JEST ZBYT PIĘKNY, BY ZAMYKAĆ SIĘ NA JEGO RÓŻNORODNOŚĆ. Wiele razy ta myśl dopadała mnie podczas rozmyślań o Muzyce i tym, jak ludzie do niej podchodzą. Zamiast cieszyć się pięknem Dźwięków, wykazują, który gatunek, zespół, wykonawca jest lepszy, bardziej/mniej wartościowy, etc etc etc. Sposób na podreperowanie wątłej samooceny? Dla mnie Muzyka = Emocja. A Emocję można zawrzeć nie tylko w metalowym pierdolnięciu. Pop, wbrew pozorom i opiniom tych zakutych łbów, również może być pięknym nośnikiem owej. Śmieszą mnie, zaiste, kurwa w chuj mocno *spogląda w str swoich 'znajomych'*, gadki w stylu "jestem lepsze, bo jestem bardziej trve, od niej niego, słucham lepszej (a kto to, kurwa zmierzył? Jak?) muzyki, więc się nie będę zadawać z nim nią".... W tym momencie napiszę coś, co wyklarowało mi się w głowie milion linijek wcześniej, mianowicie JEŹDZIJ SOBIE PO MNIE, BO SŁUCHAM K-POPU, TAK, KURWA - POPU. WG CIEBIE NIE JESTEM METALEM? NO NIE JESTEM, JESTEM CZŁOWIEKIEM, KTÓRY KOCHA ROCKA, KOCHA WSZELKIE ODMIANY METALU, ALE PRZEDE WSZYSTKIM KOCHA I SŁUCHA MUZYKĘ. NIE GATUNKI.
Z resztą dla mnie to jest dość proste - nie dlatego słucham muzyki, bo jestem, czy żeby stać sie metalem, członkiem subkultury, tylko odwrotnie - dlatego jestem metalem, bo słucham tego gat. muzyki. Jak tak patrzę na niektórych, widzę jebany przerost formy nad treścią. Tak chcą być "inni", że w dążeniu do tej inności gubią sedno swych poczynań = skóra, glany, pieszczochy, a słuchają a7x. Nic do nich nie mam, jako zespołu, ale... nie wiem, czy pisze dość jasno. Bardziej ci moi metale od bidy skupiają się na wyglądzie, niż na słuchaniu muzyki, która tak naprawdę czyni z nas punka, metala, rockersa czy emo (ooo, tu polecam blogawww.kilmy.fbl.pl - Mido, Ty nie masz pojęcia, jak ja uwielbiam Cię czytać ^ ^).
Wydaje mi się również, że 13-14 letnie dzieci chcą po prostu pobawić się w "inność", wyróżniać się, płakać jak to są szykanowane (na własne przecież życzenie, mamy nietolerancyjne społeczeństwo, ale jak przeszkadza to ci tak bardzo - załóż różowe trampki i nie pierdol, żeś takie poszkodowane) przez "normalnych"... A potem, za rok, dwa czy pięć - odpuścić. Bo im się znudziło, kurwa. Najbardziej bolą mnie takie punki od zajebania, ta subkultura ma naprawdę ważne ideologicznie postulaty... a tu gówniary sie pobawią "w pankowanie", pokrzyczą hasła, ktrych nie rozumieją... a za pół roku polecą na dyskotekę, śmiejąc się z brudasów. PFFFFFU, "brudasów", bo niejednokrotnie ci panowie czy panie z jabolem w ręku, są metaforycznie bardziej czyści, od tych wypacykowanych pizd.
No tak. Pocisnęłam po maksie, ale ktoś mi powiedział, że uwielbia czytać moje teksty o muzyce. Bo że są takie emocjonalne. I właśnie, chcąc połączyć zgrabnie ten dość rozdwojony tekst - niektórzy są zbyt ograniczeni, by zrozumieć, że cały świat, wszystko co nas otacza - w tym również muzyka - jest zbyt różnorodne, by skupiac się na wąziutkim jego wycinku. A jesli ktos ma nieco szerszą perspektywę - wyjebać ze swojej grupki i tyle. xD