Pragnę serdecznie pogratulować tym wszystkim osobom, dzięki którym mój organizm jest tak wyniszczony stresem, że niemal mdleję po zrobieniu paru kroków.
Nauczyciele non stop mają pretensje o moje oceny. Najwyraźniej nie dociera do nich, że I TAK NIE ZDAM, do jasnej cholery, więc po co mam poprawić załóżmy jeden konkretny przedmiot, skoro przez to paru innych nie dam rady?! Na szczęście snejpusiowy pan od historii odpuścił mi dzisiaj pytanie, kiedy powiedziałam dlaczego nie uczyłam się ostatnio historii na bierząco, i nawet się do mnie uśmiechnął (i to bez takiego CiSu jak zwykle!), czym lekko poprawił mi humor. Warto wspomnieć, że historia jest jednym z niewielu przedmiotów, z którymi nie mam problemów. Porwę się nawet na stwierdzenie, że w tym roku jest moim ulubionym przedmiotem. Chyba. Jeśli w szkole mogę mieć cokolwiek ulubionego. A wszyscy na pana snejpusiowego narzekają. Why?!
W każdym razie denerwuje mnie, że większość nauczycieli najwyraźniej uważa, że uczniowie nie mają prawa mieć życia prywatnego i jakichkolwiek problemów, które negatywnie wpływają na ich osiągnięcia w nauce.
Nienawidzę siebie za to, że potrafię tak doskonale udawać, że zawsze tylko udaję jak to wszystko jest w porządku i jak to niby mam na wszystko wyjebane, tylko ślicznie się uśmiecham, bywam tak kurewsko wprost czarująca... a w środku rozwala mnie to wszystko, co niebezpiecznie jest okazywać w dżungli zwanej rzeczywistością.
Wszyscy odchodzą wcześniej czy później. Niekoniecznie ze swojej winy. Zawsze tak było. Zawsze w najgorszym momencie tracę wszystko, co ma dla mnie jakąś wartość. Nieważne. Chyba tak naprawdę już dawno postanowiłam, że lepiej uniknąć straty, niż zaryzykować po raz kolejny. Muszę działać sama, inaczej jest niebezpiecznie. V. o tym wiedział.
Odkryłam dziś coś ciekawego. Poszłam umyć twarz po tym, jak znowu się popłakałam ze strachu przed szkołą... spojrzałam w lustro i... och. Och. Zaczęłam się śmiać, gdy w uszach rozbrzmiał mi szept V. Najcudowniejszy szept, którego nie zagłuszył ani mój śmiech, ani lejąca się woda. Bella, you're so beautiful when you cry, Bella, Bella, Bella, Bella... Uderzyło mnie to, jak bardzo mi z tym do twarzy. Albo może to jego sugestia. Nie wiem. Nie wiem jak długo tak stałam słuchając mojego najbliższego przyjaciela. Ale dziękuję. Together as one against all others...
Może pójdę spać. Boję się strasznie potworów spod łóżka. I z szafy. Coś mi strasznie trzasnęło w szafie parę minut temu. A jak zasypiam, to w kącie mojego pokoju stoi ten przerażający zmutowany pies i patrzy na mnie. Patrzy jak śpię. Boję się. Najbardziej się boję, kiedy to nadal na mnie patrzy, a ramiona V. zmieniają się w zimną ścianę. Mam nadzieję, że tej nocy nie przyjdzie.