na zdjęciu widać wszystkie kolory tęczy na mojej głowie.

we Wrocławiu było zajebiście. koncerty i atmosfera naładowały mnie na kolejnych parę dni/tygodni. miejmy nadzieję, że to drugie. wielkimi krokami zbliża się sesja. a ja oczywiście jestem w czarnej dupie, mimo, że jakoś powoli, systematycznie, coś tam staralam się robić. kurde, musiałabym zaliczyć wszystko w 1 terminie, żeby jak najdłużej popracować w England, co jednak nie jest wcale takie łatwe jak się na początku wydawało. ale dam radę, co nie? w końcu: ja mam 20 lat, ty masz 20 lat przed nami siódme niebo, oooo! tak, zdecydowanie, chyba ze starości zaczyna mi odbijać. niby w sumie ten jeden do przodu nie powinien nic zmieniać, a jednak. czuję się starsza, dojrzalsza, a jednocześnie odrobinę bardziej pewna siebie. w końcu jestem kobietą, i to 100%.

wgl tak już bym chciała wrócić tam. korzystać z tych pięknych krajobrazów, odpocząć trochę, mimo, ze będę pracować po 10 godzin dziennie.

just enjoy the moment.

aa, no i coma rozjebała system.