09.I

Hmmm dzisiaj cały dzień obijanie tyłka :)

Jakbym się za mało naobijała w święta...ale ten weekend nie wiem czemu był utęsknionym.

Wgl dawno tu nie pisałam...a wiec sylwester mimo tego ze parę godzin przed wydawało się ze bd kapletna klapa okazał się super zabawa.Szczególnie telefony noworoczne :)

Pierwszy dzień roku 2010 pod znakiem śmiechu i ofc załamania po starciu się z rzeczywistością.

Ale na szczęście dość szybko doszłyśmy do siebie.Najważniejsze znaleźć idealny sposób na zapomnienie :]

Najlepsze są postanowienia noworoczne które mnie normalnie powalają.

W szkole jak to w szkole znów trzeba zachrzaniać.Chociaż możne nie do końca w szkole jak w szkole.

Bo tego co my robiliśmy na fizie,na normalnej lekcji się nie robi.Nikt nie ucierpiał poza ławką sztuk jedna :P

Wgl bd mieli przepusty ze szkoły co za idiotyzm :P jak w wiezieniu normalnie.

Ten tydzień strasznie się ciągną ale wreszcie wczoraj przyszedł upragniony piątek.

Popołudnie bardzo udane.Spacerek z Ola i Daria oraz "długopalcymi",a potem u Darii gra w panstwa i miasta no i jak zawsze krzyżówka w której kapletnie nie znałyśmy żadnego hasła :P Ale liczą się chęci.

Jaaaaa chce już laaaaatooooooooo!!!!!

Myślę sobie,że ta zima kiedyś musi minąć.
Zazieleni się,urośnie kilka drzew.
Niedojedzony chleb w ustach zdąży się rozpłynąć,
a niedopity rum rozgrzeje jeszcze krew...
Zimny poniedziałek gorącą stanie się niedzielą.
To co nie pozmywane samo zmyje się.
Nieśmiały dotąd głos odezwie się jak dzwon w kościele,
a tego,czego mało,nie będzie wcale mniej...
Choć mało rozumiem,a dzwony fałszywe,coś mówi mi,że jeszcze wszystko będzie możliwe.