najebana to do domu ! jaki tu mam ryj, łahahaha
no, niedawno wróciłam sobie wesoluchno od babci. jeśli dalej tak pójdzie, i będę częściej tam jeździła, to kótregoś razu wrócę sobie wesoło w postaci kulki <3 tyle co tam przewija się jedzenia przez mój żołądek to nie mam pytań. po prostu nie potrafię sobię odmówić tych wszystkich smakołyków, cóż tu dużo mówić. jestem wręcz uzależniona od jedzenia. to mój grzech główny jaki popełniam w swoim dosyć krótkim i jak narazie niezbyt ciekawym życiu. no, ale coś trzeba robić, nie ma to tamto. jeśli się nie je, to się pije, a jak się nie pije to się je. nie wiem jak wygląda moja wątroba już, no, ale mniejsza o nią.
tak sobię siedzę i myślę, coby tu napisać, i tak nasuwaa mi się myśl, aby wesoło powiedzieć, że koncert OSTRego, na którym razem z Klaudyną byłyśmy, był najlepszym koncertem na jakim dotej pory byłam, iż jest to mój ulubiony wykonawca, i nie dał dupy jak Peja na koncercie w Gorzowie, dał z siebie wszystko, całe 200% jak nie więcej. tak się jaraaamy z Klaudyną, że koniec. to było dobrze wydane 25zł. tak się cieszę, że poszłyśmy na ten koncert, że nie pytaj. jaram się jaram się jaram!
ale, mój humor nie trwał oczywiście wiecznie, jak zwykle nasze fatum nad nami ciążyło bardzo boleśnie, i nie objawiało się przez dłuższy okres, i musiało zjawić się akurat wtedy, kiedy wesoło byłyśmy po koncercie zajarane, uśmiechnięte i w ogóle podjaraane OSTRym. no, ale nasza karma chciała być tak upszejma ( uprzejma, chuj go wie ) i zrobić z 13 piątku kóry był wchuj szczęśliwym dniem, w dzień przeżycia zgrozy w postaci dwóch pajaców, których w żaden sposób nie chciałabym widzieć. no, ale co. my to mamy szczęście, i nie ma co ukrywać, to chyba się już nigdy nie skończy.
i jeszcze wesoło sobię siedzę i tak sobię myślę, że nic mi się nie chce. i jeszcze impreza andrzejkowa nas czeka. w sumie dla mnie bomba. ( ;
Karojla.