photoblog.pl
Załóż konto

this could be the end

Ważne!

Zdjęcie widoczne dla użytkowników posiadających konto PRO

Kup konto PRO
this could be the end

Opowiem wam historię mojego zycia, mimo że już zrobiło się ciemno i Steve mnie pogania do oglądania gwiazd. Mówiłem mu, że się zachmurzyło, ale on nie słucha. Trudno. Niech idzie sam albo niech weźmie Stefa.

Moja historia jest dosyć wiarygodna i typowa, nie musicie czytać dalej, od tej chwili zwalniam was z tego obowiązku!

W poniedziałek byłem u Villego, bo zaprosił mnie, Stefa, Stevena i Briana do swojej willi z basenem na domówkę. Nie moglismy odmówić tego zaproszenia, więc wynajęliśmy hugokoptery i polecieliśmy na północ. Ville już miał gościa, mianowicie był to Bam, czemu się nie zdziwiliśmy. Przywitał nas sokiem z gumijagód produkcji własnej albo jego własnej mamy, nie wiem. Impreza się udała i następnego dnia Ville stwierdził, że jedzie z nami do Polski, bo nie chce zostawać w tym wielkim domu sam, mimo że Bam był z nim, ale i tak. Zostawił biednego Bama, doczepił się do hugokoptera Steve'a i polecieliśmy, zahaczając o Paryż i Wieżę Eiffla. Zwiedziliśmy całe miasto, bo tak zażyczył sobie Brian. Spożyliśmy croissanty i odpaliwszy silniki, poczęliśmy pędzić w stronę Polski. Dziwnym trafem znaleźliśmy się w Londynie. Stefanowi się podobało, gdyż zawsze chciał zwiedzać to miasto dłużej niż 15 minut. Planowaliśmy zostać tam do czwartku ze względu na niebezpieczeństwo nocnych lotów hugokopterem. Przy okazji zaliczyliśmy kilka imprez, których w planach nie było. I takim sposobem pobyt przedłużył się do soboty, ponieważ Stefan był zły, że zamiast zwiedzać, musi leczyć kaca. Olsdal zwiedzał, my w tym czasie spaliśmy lub leżeliśmy. Stevenowi zdarzyło się zasnąć w basenie i trzeba było go wyciągać francuską bagietką, którą Molko miał w plecaku. Bułka poszła na zmarnowanie i tym sposobem nie mieliśmy juz żadnych pamiątek z Paryża, nad czym troche popłakaliśmy, ale za chwile Ville przypomniał sobie, że ma w torbie cognac, więc zapiliśmy smutek i próbowaliśmy chodzić po wodzie. Stefan był zły, gdy zastał nas w stanie udawania Jezusa i kazał natychmiast wynająć odrzutowiec i lecieć do domu. Kierowca bombowca nie był pewien, czy w Lublinie jest lotnisko, więc poleciał prosto do Warszawy. Szczęśliwym trafem znaleźliśmy się na koncercie My Chem, gdzie w tłumie napalonych na Mikey'a fanek, skakał Brendon. Od razu go dopadłem i wyściskałem pedała jednego, bo szwęda się sam, beze mnie. Idiota. On na to powiedział, że Frank jest słodki i musimy ich zaprosić na imprezę, ale od razu powiedziałem, że mamy za mały dom, żeby pomieścić tylu ludzi. Bden powiedział coś głupiego i zboczonego. Wtedy udało mi się wyciągnąc go z tłumu, bo nawet Stefowi nie chciało się patrzeć na to przedstawienie. Po koncercie porwaliśmy Mikey'a i Franka i pojechalismy busem do Lublina. Śpiewaliśmy piosenki zespołu ABBA, bo Stefan tak chciał, a my jesteśmy zazwyczaj głupi i się go słuchamy.

Gupi szwed.

Dojechalismy na miejsce, teleportnęliśmy się do domu a tam Dom. I Matt. Chrisa nie było, bo musiał iść z córką na koncert Justina Bimbera. Było nam przykro, więc zrobiliśmy imprezę w remizie na cześć wytrzymałego Wolstenholme'a i nie pamiętam co było dalej.

To był długi tydzień.Teraz ja, Stef, Mololko, Leśny, Ville, Fronk, Miokoi, Dommeh, Matteh i Brendan Yurgi idziemy oglądać spadające gwiazdy.

A Brian śpiewa Centrefolds.

Sissi.

Aa, wszyscy was pozdrawiają. Trolle głupie.

To pisało moje ego, Julian. Rękami Julien.

; >

Dodane 11 SIERPNIA 2011
33
~ryangeorgerossiii Cocaine?
13/08/2011 21:18:49
kyuori so much.
14/08/2011 22:20:33

Informacje o kyuori


Inni zdjęcia: farewell Ozzy O. deadweather... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24